Wszystko zaczęło się na II roku, kiedy to zobaczyłem ogłoszenie o naborze do Akademickiej Orkiestry Dętej. Miejsce zawieszenia ogłoszenia może trochę nietypowe i nie związane z muzyką: budynek językowy na ul. Tobruku. Grałem w tym czasie w zespole religijnym oraz rockowym. Postanowiłem spróbować swoich sił w czymś bardziej wymagającym i rozwijającym. Pierwszym spotkaniem była rozmowa kwalifikacyjna. Nie wypadła ona dobrze, ponieważ nie kończyłem szkoły muzycznej, uczyłem się grać we własnym zakresie. Zapomniałem dodać na wstępie, że ubiegałem się o stanowisko basisty w orkiestrze. W rozmowie wyniknęło, że nie potrafię czytać nut, a to jest konieczny warunek. Jako człowiek otwarty, a zarazem uparty i zawzięty, podjąłem się tego wyzwania. W przerwach w nauce między biologią komórki, anatomią oraz fizjologią uczyłem się rozkładu dźwięków na pięciolinii. Zadanie utrudnione, ponieważ wszystko było zapisane w kluczu basowym. Było ciężko, poświęcałem temu zadaniu dużo wolnych chwil. Nie wystarczała też znajomość dźwięków. Należało je połączyć z ich wartościami, co jest podstawą w instrumentach rytmicznych jak tuba, bass czy perkusja. Po opanowaniu tych dwóch zagadnień dochodziły następne: odpowiednie akcentowanie dźwięków oraz ich dynamika, która to najbardziej wpływa na charakter utworu. Trudno jest to wszystko zgrać ze sobą, cały czas się tego uczę i doskonalę technikę gry. Trwa to już 4 lata. Próby odbywają się w poniedziałki oraz środy, od 19:30 do 21:30, czyli 2 wieczory w tygodniu na życie studenckie odpadają. Mimo, iż Akademicka Orkiestra Dęta nie jest zbyt znana wśród studentów, mamy za sobą już liczne występy i sukcesy. Corocznie można zobaczyć nas na paradzie wydziałów podczas kortowiady, uświetniamy wiele imprez uniwersyteckich np.: coroczne Święto Uniwersytetu, jak również Dni Otwarte. W tym roku planowany jest wyjazd na zagraniczy festiwal orkiestr dętych.
Muzyka, niby odmienna zupełnie dziedzina od biologii, ma z nią wiele wspólnego, wystarczy zainteresować się odpowiednią grupą organizmów. Mówię tutaj o moich ulubionych ptakach. Gra w orkiestrze bardzo kształtuje słuch. Dzięki niej zacząłem zwracać uwagę na szczegóły związane ze śpiewem poszczególnych gatunków ptaków. Przykład prosty dzięcioł zielony przyśpiesza w końcówce śpiewu, dzięcioł zielonosiwy zwalnia. Głosy podobne, ptaki z dalszej odległości również, głosy nie do pomylenia. Podobnie jest z różnicami między głosami mysikrólika oraz zniczka, pełzacza leśnego i ogrodowego, pleszki i kopciuszka. Melodie te zazwyczaj różnią się końcówkami, u jednych dźwięki opadają w końcówce melodii, u innych są wyższe, tempem czy częstotliwością. Nie bez znaczenia jest również znajomość siedlisk, które to eliminują nam możliwość występowania określonych gatunków.
Będąc już na II roku II° biologii środowiskowej z perspektywy czasu nie zmienił bym nic w moich studiach, jedynie wydłużył dobę do 48h, żeby rozwijać swoje pasje, co i tak pewnie by nie wystarczyło.
Łukasz Głowacki (na zdjęciu)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz