środa, 30 maja 2012

Orkiestrowa biologia

Wszystko zaczęło się na II roku, kiedy to zobaczyłem ogłoszenie o naborze do Akademickiej Orkiestry Dętej. Miejsce zawieszenia ogłoszenia może trochę nietypowe i nie związane z muzyką: budynek językowy na ul. Tobruku. Grałem w tym czasie w zespole religijnym oraz rockowym. Postanowiłem spróbować swoich sił w czymś bardziej wymagającym i rozwijającym. Pierwszym spotkaniem była rozmowa kwalifikacyjna. Nie wypadła ona dobrze, ponieważ nie kończyłem szkoły muzycznej, uczyłem się grać we własnym zakresie. Zapomniałem dodać na wstępie, że ubiegałem się o stanowisko basisty w orkiestrze. W rozmowie wyniknęło, że nie potrafię czytać nut, a to jest konieczny warunek. Jako człowiek otwarty, a zarazem uparty i zawzięty, podjąłem się tego wyzwania. W przerwach w nauce między biologią komórki, anatomią oraz fizjologią uczyłem się rozkładu dźwięków na pięciolinii. Zadanie utrudnione, ponieważ wszystko było zapisane w kluczu basowym. Było ciężko, poświęcałem temu zadaniu dużo wolnych chwil. Nie wystarczała też znajomość dźwięków. Należało je połączyć z ich wartościami, co jest podstawą w instrumentach rytmicznych jak tuba, bass czy perkusja. Po opanowaniu tych dwóch zagadnień dochodziły następne: odpowiednie akcentowanie dźwięków oraz ich dynamika, która to najbardziej wpływa na charakter utworu. Trudno jest to wszystko zgrać ze sobą, cały czas się tego uczę i doskonalę technikę gry. Trwa to już 4 lata. Próby odbywają się w poniedziałki oraz środy, od 19:30 do 21:30, czyli 2 wieczory w tygodniu na życie studenckie odpadają. Mimo, iż Akademicka Orkiestra Dęta nie jest zbyt znana wśród studentów, mamy za sobą już liczne występy i sukcesy. Corocznie można zobaczyć nas na paradzie wydziałów podczas kortowiady, uświetniamy wiele imprez uniwersyteckich np.: coroczne Święto Uniwersytetu, jak również Dni Otwarte. W tym roku planowany jest wyjazd na zagraniczy festiwal orkiestr dętych.

Muzyka, niby odmienna zupełnie dziedzina od biologii, ma z nią wiele wspólnego, wystarczy zainteresować się odpowiednią grupą organizmów. Mówię tutaj o moich ulubionych ptakach. Gra w orkiestrze bardzo kształtuje słuch. Dzięki niej zacząłem zwracać uwagę na szczegóły związane ze śpiewem poszczególnych gatunków ptaków. Przykład prosty dzięcioł zielony przyśpiesza w końcówce śpiewu, dzięcioł zielonosiwy zwalnia. Głosy podobne, ptaki z dalszej odległości również, głosy nie do pomylenia. Podobnie jest z różnicami między głosami mysikrólika oraz zniczka, pełzacza leśnego i ogrodowego, pleszki i kopciuszka. Melodie te zazwyczaj różnią się końcówkami, u jednych dźwięki opadają w końcówce melodii, u innych są wyższe, tempem czy częstotliwością. Nie bez znaczenia jest również znajomość siedlisk, które to eliminują nam możliwość występowania określonych gatunków.

Będąc już na II roku II° biologii środowiskowej z perspektywy czasu nie zmienił bym nic w moich studiach, jedynie wydłużył dobę do 48h, żeby rozwijać swoje pasje, co i tak pewnie by nie wystarczyło.

Łukasz Głowacki (na zdjęciu)

wtorek, 29 maja 2012

Najpiękniejsza aleja - kolejny konkurs fotograficzny dla przyrodników

Fundacja EkoRozwoju w tamach projektu „Drogi dla Natury” zaprasza do udziału w konkursie fotograficznym ph. "Najpiękniejsza aleja". Prace konkursowe można zgłaszać w dwóch kategoriach: moja najpiękniejsza aleja oraz mieszkańcy starych alej. Termin przesyłania fotografii upływa 15.11.2012 r., jest więc dużo czasu na sfotografowanie wyjątkowych drzew, zwłaszcza na Warmii i Mazurach. 

Organizatorzy zachęcają do udziału w konkursie zarówno dzieci i młodzież, jak i osoby dorosłe. Czekają na zdjęcia z ulubionymi alejami oraz ich mieszkańcami. Przedmiotem fotografii konkursowych powinny być aleje przydrożne, sfotografowane na terenie Polski. Nagrodą główną konkursu w każdej kategorii tematycznej oraz wiekowej jest sprzęt fotograficzny oraz turystyczny – dostosowany do kategorii wiekowej uczestników. Osoby wyróżnione otrzymają nagrody książkowe o tematyce fotografii przyrodniczej 

Regulamin konkursu fotograficznego "Najpiękniejsza Aleja" (pobierz plik).

"Aleje przydrożne są pięknym elementem polskiego krajobrazu, który pragniemy zachować dla przyszłych pokoleń. Aby to osiągnąć, potrzebna jest rzeczowa dyskusja, wykraczająca poza dominujące do tej pory schematy medialnych wojen i prawnych sporów. Doświadczenia z sąsiednich krajów i z Polski wykazują, że obecność drzew przydrożnych można pogodzić ze zmieniającymi się wymaganiami ruchu samochodowego. Aleje przetrwają dzięki wspólnemu wysiłkowi miłośników drzew oraz zarządców dróg wszystkich szczebli - od gminnych do krajowych."


poniedziałek, 28 maja 2012

Pijawki morskie z rodzaju Trulliobdella i Antarktyda

Jestem studentką drugiego roku studiów magisterskich na kierunku biologia na Wydziale Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Obecnie piszę pracę magisterską w Katedrze Zoologii pod kierunkiem prof. dr hab. Aleksandra Bieleckiego. Zajmuję się pijawkami morskimi z rodzaju Trulliobdella, które pasożytują na rybach.

Pijawki to gromada należąca do pierścienic. Ciało pijawek jest spłaszczone grzbieto-brzusznie, składa się z 34 segmentów, segmentacja zewnętrzna nie odpowiada segmentacji wewnętrznej. Na obu końcach ciała znajdują się przyssawki. W przedniej przyssawce leży otwór gębowy. Pijawki to zwierzeta drapieżne, pasożyty lub półpasożyty. Głównym pokarmem jest krew przechowywana w bocznych uchyłkach układu pokarmowego. Oprócz krwi, pijawki odżywiają się bezkręgowcami. Pijawki są hermafrodyczne i posiadają siodełko wydzielające kokon, czyli mają cechy Clitellata.

Materiał, który wykorzystałam w swoich badaniach pochodzi z Muzeum Polskiej Akademii Nauk z Instytutu Zoologicznego w Warszawie. Zebrany został w 1979 roku w Zatoce Admiralicji oraz Szetlandach Południowych. Miejsce pochodzenia materiału to niewątpliwie teren pod każdym względem ekstremalny, zarówno ze względu na położenie geograficzne jak i warunki środowiskowe. Antarktyka jest najtrudniej dostępnym terenem Ziemi, pozostaje zatem również terenem najmniej zbadanym. Pod pokrywą lodową znajduje się ok. 98% powierzchni lądu. Reszta stanowi pustynię.

Gatunki, którymi się zajmowałam to Trulliobdella capitis i Trulliobdella bacilliformis. Okazy te są pasożytami ryb Notothenia caviiceps neglecta, Notothenia rossi marmonete oraz Trematomns sp. Co najciekawsze pijawki te mogą występować na całym ciele ryb jak również w otworach skrzelowych. Głównym moim zadaniem była morfometria badanych pijawek. W trakcie badań opierałam wszystkie wyliczenia o model formy ciała opracowany przez prof. Bieleckiego, co nie tylko ułatwiło mi pracę, ale także pozwoliło zachować dokładność pomiaru. Na podstawie wykonanych pomiarów podzieliłam pijawki na trzy grupy pod względem wielkości, a także wyróżniłam osobnika największego, średniego oraz najmniejszego. Celem mojej pracy jest określenie wymiarów pijawek, które należą do tego gatunku.

Marika Wysocka (studentka biologii)

Na zdjęciu pijawka Trulliobdella capitis, widok od strony grzbietowej (fot. A. Bielecki)

piątek, 25 maja 2012

Klonowanie zbawieniem czy zagrożeniem?

Wielu z nas zadaje sobie to pytanie, słysząc coraz to nowe wieści w mediach. Pytanie to na pewno zadawał sobie również Ian Wilmut, twórca owcy Dolly - pierwszego sklonowanego ssaka. Mimo wielu negatywnych opinii i przeciwieństw dążył jednak do swojego celu i zapoczątkował nową erę - erę klonowania. Z pewnością temat tabu, którym jest klonowanie posiada tylu samo zwolenników co przeciwników. Ja jednak chciałbym skupić się na jego pozytywnych aspektach, które w niedługim czasie - mam taką nadzieje - będą pozwalały na wyleczenie nieuleczalnych dotąd chorób takich jak cukrzyca czy anemia.

Wszystko to za sprawą komórek macierzystych, które dzięki pluripotencji mają zdolność do przekształcania się w dowolne komórki budujące nasz organizm. Teoretycznie wykorzystując komórki macierzyste można leczyć każdy uraz ludzkiego organizmu. Naprawienie uszkodzonego kręgosłupa czy źle funkcjonującej trzustki to żaden problem. Teoretycznie, bo w praktyce ma się to nieco inaczej. Obecnie ciągle trwają badania nad pozyskiwaniem tych właśnie komórek. Dobrym ich źródłem jest blastocysta. Dla niezorientowanych dodam, że jest to stadium rozwojowe zarodka ssaków, w którym zarodek składa się z nabłonka zbudowanego z jednej warstwy komórek zwanego trofoblastem oraz znajdujących się wewnątrz komórek, które różnicują się w dalszych etapach i budują ciało przyszłego niemowlęcia. Pozyskiwanie komórek macierzystych w taki sposób jest jednak bardzo kontrowersyjne i budzi pewien niepokój pod względem etycznym. To sprawia, że naukowcy szukają innych źródeł i metod otrzymywania tychże komórek. W ten sposób w 2007 roku w Japonii naukowcy uzyskali komórki macierzyste bez wykorzystania zarodków, które zostały nazwane „indukowanymi” komórkami pluripotentnymi w skrócie iPS. Badanie nad nimi prowadzone były w celu uzyskania iPS z komórek somatycznych, czyli takich, które budują nasze ciało np. komórki nabłonka. Komórki pluripotente zawdzięczają swoje właściwości odpowiednim genom, których ekspresja powoduje, że mogą one dzielić się w sposób nieograniczony i różnicować się w dowolną komórkę. Działania japońskich naukowców polegały na wprowadzeniu tych właśnie genów do zwykłej komórki tak, aby nadać im właściwości pluripotentne. Udało im się to wykorzystując w tym celu 4 geny nadające komórkom somatycznym myszy zdolność do różnicowania i nieograniczonego dzielenia.

Ciągle trwają badania nad komórkami macierzystymi oraz nad tymi w jakich sferach leczenia można je wykorzystać. Dotychczas wielkim osiągnięciem okazało się przeprowadzenie klonowania terapeutycznego na organizmie myszy, która wykazywała brak funkcjonalnego genu Rag2, który z kolei zapewniał prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego. Mysz wyleczono wprowadzając do jej organizmu komórki macierzyste z poprawnie działającym genem Rag2. Kolejnym sukcesem było wyleczenie innej myszy chorej na anemię. Uzyskano to poprzez indukcję komórek pluripotentnych do przeobrażenia się w komórki krwi i wszczepienie ich do organizmu myszy. Po pewnym czasie zdrowe erytrocyty zastąpiły i wyparły chore.

Wszystkie te doniesienia naukowe napawają optymizmem i tym, że klonowanie, a w tym przypadku klonowanie terapeutyczne, niesie ze sobą nadzieję na wyleczenie wielu chorób genetycznych oraz szybkie przywracanie zdrowia osobom, które ucierpiały na takie urazy jak złamanie kręgosłupa czy zawał serca. Ja osobiście mam wielkie nadzieję związane z klonowaniem terapeutycznym i z niecierpliwością czekam na kolejne doniesienia o sukcesach w tej dziedzinie. Któż z nas nie chciałby powrócić do normalnego funkcjonowania po przerwaniu rdzenia kręgowego? Ile razy słyszy się o wypadkach w których poszkodowani ulegają poparzeniom 3 stopnia na sporej powierzchni ciała i konieczności przeszczepiania skóry ze zdrowych partii ciała? Komórki macierzyste mogłyby pozwolić na regenerację uszkodzonych tkanek w sposób, w którym nie byłoby śladu po wcześniejszych urazach. Do tego jednak długa droga i musimy cierpliwie czekać.

Biegaj Mateusz (student biotechnologii)

fot. S.Cz.

czwartek, 24 maja 2012

Jak rozmawiają bakterie? Czyli o biologicznej walce Dawida z Goliatem.

Czy zastanawialiście się kiedyś jak mikroorganizmy porozumiewają się między sobą? Ja też nie, dopóki nie zapoznałem się z badaniami profesor Bonnie Bassler. Bakterie są najstarszymi organizmami na Ziemi. Te jednokomórkowe organizmy posiadają tylko jedną nić DNA (genofor),  mają niewiele genów oraz informacji genetycznej, żeby zakodować wszystkie funkcje, które pełnią bądź wykonują. Bakterie z punktu widzenia przeciętnego człowieka są niezwykle nudnymi organizmami. Ich tryb życia opiera się głównie na konsumowaniu substancji odżywczych, następnie podwajają swój rozmiar, po czym dzielą się na dwie połowy. W ten sposób ten miniorganizm dzieli się na dwa i tak w kółko.

Wiem, że każdy z was uważa się za człowieka w stu procentach, ale ja chciałbym wam zobrazować, jak mogą widzieć was inni. Wybierzmy sobie przeciętną ludzką istotę. Zbudowana jest z około tryliona komórek, które stanowią to kim jesteśmy, to co czujemy oraz wszystko co jesteśmy w stanie zrobić. Trzeba jednak pamiętać, że przez większość czasu każdy z nas ma na sobie 10 trylionów komórek bakteryjnych. W sobie lub na sobie praktycznie przez całe życie. Zatem jeżeli macie 10 razy więcej komórek bakteryjnych niż swoich (ludzkich) – to jesteście jedynie w 10 procentach ludźmi. Spójrzmy jednak na fakty z innej strony. Jeżeli bierzemy pod uwagę DNA to każdy z nas ma około 30 tysięcy genów. Okazuje się, że wewnątrz jak i zewnątrz, macie 100 razy więcej genów (bo to geny bakteryjne), które odgrywają rolę przez całe wasze życie, więc w najlepszym wypadku jesteście ludźmi w 10% a w najgorszym w 1%.

Bakterie nie są biernymi bytami – wiele z nich działa prozdrowotnie, chronią nas przed patogenami, syntetyzują witaminy, bądź pomagają nam przetworzyć niektóre z pokarmów. Mówiąc jaśniej – utrzymują nas przy życiu. Bardzo rzadko mówi się o tych pozytywnych stronach bakterii, o wiele częściej natomiast mówimy o tym, jakie są złe lub jakich chorób możemy się przez nie nabawić. Nie powinniśmy dyskutować na temat ich korzystnego lub negatywnego wpływu, lecz o tym, jak są w stanie to zrobić? Przecież my jesteśmy dla nich gigantami. Ponadto większość uważa bakterie za organizmy asocjalne, żyjącymi w pojedynkę. Badania, które rozświetliły odpowiedź na pytanie jak bakterie radzą sobie z takim gigantami, zostały przeprowadzone przez profesor Bonnie Bassler – specjalistkę w sprawach mikroorganizmów.

Wskazówką natomiast okazała się mała, niezwykle piękna bakteria Vibrio fischeri. Ów mikroorganizm potrafi wytwarzać światło, na zasadzie bioluminescencji – podobnie jak świetliki. Sam fakt świecenia jest mało ciekawy – jeżeli sprawdzimy, kiedy światło jest wytwarzane. Okazuje się, że jeżeli bakterie są rozproszone w wodzie, to nie zachodzi zjawisko bioluminescencji. Natomiast jeżeli ich zagęszczenie jest wysokie, to zaczynają świecić. Jak więc te małe organizmy rozpoznają sytuację, w której są otoczone „rodziną” od tej w której nie są? Rozwiązanie tej zagadki nie było skomplikowane, lecz na swój sposób bardzo innowacyjne. Kiedy bakteria rośnie i dzieli się, to cała społeczność uczestniczy w wytwarzaniu biomolekuł i kiedy molekuły osiągną pewną ilość, która mówi bakteriom ilu ma sąsiadów, bakterie rozpoznają tę molekułę i wszystkie synchronicznie emitują światło. Mikroorganizmy rozmawiają za pomocą tych chemicznych słów.

Powód dla którego Vibrio fisheri to robi pochodzi z biologii – ta bakteria żyje w kałamarnicy – to hawajska Euprymna scolopes. Zwierzę toleruje tę błazenadę, ponieważ potrzebuje tego światła. Oto jak funkcjonuje ta symbioza. Żyje sobie ten mały kalmar u wybrzeży Hawajów, w płytkiej do kolan wodzie, prowadzi on nocny tryb życia, więc w dzień zakopuje się w piachu i śpi, ale później musi wyjść w nocy żeby polować. Przy jasnych nocach duża ilość światła gwiazd i księżyca przenika na relatywnie duże głębokości wody, lecz kalmar rozwinął w sobie przesłonę, którą może zamykać i otwierać - ten wyspecjalizowany organ z bateriami. Poza tym na plecach ma detektory wyczuwające, a więc otwiera i zamyka przesłonę, tak aby ilość światła od spodu – wytwarzanego przez bakterie – idealnie pasowała ilości światła docierającego do kałamarnicy – tak aby nie rzucała cienia. Tak naprawdę używając bakterii, kalmar rozświetla się i chroni przed drapieżnikami, które przez to nie widzą jego cienia – nie mogą namierzyć jego trajektorii. Gdy się jednak nad tym zastanowić kałamarnica ma jednak ogromny problem, ponieważ przytrzymuję tę pokaźną grupę kolonii i nie może utrzymać tego stanu. Zatem każdego ranka o wschodzie słońca kałamarnica idzie spać, zakopuje się w piasku i posiada pompkę zgraną z jego rytmem dobowym i kiedy słońce wschodzi – wypompowuje jakieś 95% bakterii. Mikroorganizmy są rozproszone więc nie wytwarzają światła – kałamarnica o to nie dba – śpi w piasku.

Najpierw odkryto jak bakteria tego dokonuje, a potem użyto technologii biologii molekularnej, aby dokładniej poznać ten mechanizm. Okazuje się, że Vibrio fischerii  posiada białko (enzym), które wytwarza molekuły. Bakterie mają także receptor, który dopasowuje się do molekuły jak klucz z zamkiem, ale o tym wszyscy doskonale wiemy. Receptory wyglądają bardzo podobnie do tych, które możemy spotkać na własnych komórkach. Kiedy molekuły osiągają pewną ilość, co świadczy o liczbie komórek, dopasowują się do receptorów i przekazują komórkom informację o tym, żeby wspólnie włączyć światło i zacząć świecić.

Co ciekawe przez ostatnie lata odkryto, że to nie jest jakaś śmieszna anomalia, która żyje sobie w oceanie, lecz zjawisko to dotyczy wszystkich bakterii, które posiadają taki system. Teraz już wiemy, że wszystkie bakterie „rozmawiają” i wytwarzają chemiczne słowa, rozpoznają je i uaktywniają grupowe zachowania, skuteczne tylko kiedy wszystkie komórki biorą udział w tym działaniu. Mamy więc taki system wyczuwania kworum – mechanizm wyczuwania liczebności. Bakterie głosują za pomocą chemicznych głosów, które są liczone, a następnie wszystkie reagują zgodnie z wynikiem głosowania. Co ciekawe są setki zachowań, którymi bakterie mogą się charakteryzować, ale najważniejsza dla nas jest złośliwość. To nie jest tak, że para bakterii dostaje się do waszego organizmu i zaczynają wydzielać jakieś toksyny (powoduje naszą chorobę). Jesteśmy olbrzymami o wielkiej sile obronnej, takie działanie nie miałoby na nas żadnego wpływu. To tak jakby mrówka próbowała zniszczyć okręt wojenny. Wiem już teraz, co robią bakterie: dostają się do organizmu człowieka, czekają, zaczynają się dzielić, liczą się za pomocą tych magicznych molekuł i rozpoznają moment odpowiedniej liczby komórek, który mówi im, że jeśli wszystkie razem rozpoczną atak wirulencji, to odniosą sukces i pokonają giganta.

Nie wystarczy umiejętność rozmawiania tylko ze swoim szczepem. Powrócono zatem do biologii molekularnej i zaczęto je badać. I stwierdzono, że bakteria wypuszcza sygnały które mówią tak to „JA” – wasze rodzeństwo, ale mają też drugi system mówiący systemem międzygatunkowym. Sprowadza się to do tego, że bakterie potrafią liczyć ile „JA” i ile „TY” jest w otoczeniu. Gromadzą te informacje w sobie i decydują o ewentualnym ataku bądź obronie, biorąc pod uwagę kto ma przewagę liczebną. Takie bakteryjne Esperanto.

Gdy wiadomo już tak wiele, zapytano, czy można ten język jakoś wykorzystać. Tak jak wspominałem bakterie inicjują choroby za pomocą mechanizmu wyczuwania liczebności. Jednym z pomysłów było, aby zatkać bakteriom „usta” i „uszy”. Na pewno już wiecie, że powoli kończą się nam antybiotyki – dzisiejsze bakterie są niewyobrażalnie odporne na wszystkie nasze leki. Dlatego trzeba znaleźć nowe metody do zwalczania, a nie tylko polegających na zabijaniu bakterii. Wiemy teraz, że jeżeli zarazimy zwierzę wirulentną bakterią – odporną na wszystkie leki i w tym samym czasie podamy molekuły anty-kworum to faktycznie zwierzę będzie żyć. To daje nam nowy system obrony przed bakteriami i rzuca to nowe światło na antybiotyki i problem odporności.

Mam nadzieję, że przekonałem was do tego, że bakterie naprawdę mówią i używają chemicznego języka, który dopiero poznajemy. Bakterie działają razem, bo tylko tak można zdziałać coś wielkiego. Bakterie są na ziemi od miliardów lat, a my od tysięcy, dlatego poznanie bakterii jako wielocząsteczkowej organizacji może się przyczynić do lepszego zrozumienia także ludzkiego ciała. Dlatego pamiętajcie o tych SZEPTACH bakterii – niektóre być może zmienią naszą przyszłość. A naukowcy w swoich laboratoriach próbują podsłuchać jak bakterie szepczą i co "knują". I jest to niezwykle pasjonujące!

Łukasz Retel  (student biotechnologii)

fot. S. Czachorowski - Laboratorium Diagnostyki Molekularnej

Alergia jako choroba współczesnej cywilizacji

Serdecznie zapraszamy Państwa na warsztaty pt.: Alergia jako choroba współczesnej cywilizacji, w ramach cyklu warsztatów Wiedza i Rozwój Regionu „WIRR” projektu REFRESH pt.: „Odblokowanie potencjału Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności dla wzmocnienia integracji z Europejską Przestrzenią Badawczą i rozwoju regionu” finansowanego ze środków 7. Programu Ramowego Unii Europejskiej.

Szkolenie odbędzie się 28 maja 2011 roku w siedzibie Instytutu przy ulicy Tuwima 10 w Olsztynie, od godz. 8:30.
 Program warsztatów:
  •  Rola drobnoustrojów w chorobach alergicznych 
  • Alergia pokarmowa u dorosłych 
  • Nadwrażliwość na białka ziarniaków zbóż 
  • Immunoterapia w alergii pokarmowej 
  • Modele zwierzęce w badaniu aktywności komórek regulatorowych.
Szkolenie posiada akredytację Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarskiej, a jej członkowie - uczestnicy szkolenia uzyskują punkty edukacyjne (6 pt.). Udział w szkoleniu jest bezpłatny
Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc wymagana jest rejestracja: http://refresh.pan.olsztyn.pl 

Z wyrazami szacunku
Tomasz Jeliński

środa, 23 maja 2012

Nadążyć w ewolucyjnej walce o byt, czyli o statusie młodego badacza

Jestem absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz za niedługo także Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Interesuje i porusza mnie wiele rzeczy, ale w szczególności spędzanie czasu z bliskimi osobami oraz twórcze planowanie i prowadzenie naukowych badań geobotanicznych i filozoficznych. Poza tym lubię się bić (na treningach bokserskich), lubię dobrze jeść i pić (w dobrym towarzystwie) i podróżować (po kraju ojczystym i Europie). Staram się także pielęgnować, ważne dla mnie, katolickie praktyki religijne.

Bywały czasy, kiedy pisywałem wiersze, malowałem i szkicowałem, grałem na gitarze i djembe, niestety aktualnie na to wszystko już nie mogę sobie pozwolić, miast tego zatroskany o swoją przyszłość zawodową i zajęty trudną sztuką utrzymania się przy jednoczesnej satysfakcji z pracy, muszę precyzyjnie gospodarować czasem aby nadążyć za innymi badaczami w ewolucyjnej walce o byt, czyli o status badacza :) …

Nie znam się zupełnie na polityce, biznesie i gospodarce, ale znam się co nieco na roślinach leśnych, bagiennych i wodnych, problemach ochrony przyrody oraz metodologii i filozofii nauk przyrodniczych. Potrafię odkrywać problemy, obserwować, zbierać, analizować, dyskutować, referować, publikować, popularyzować, organizować, współpracować, prowadzić zajęcia… Sądzę, że jeśli ktoś mniema, że można lub należy oddzielać dziedziny filozofii i nauk „ścisłych”, powinien liznąć ich obu a szybko pozbędzie się takich złudzeń. 

Marzę o odnalezieniu się w zawodzie naukowca (przyrodnika lub filozofa, a najlepiej badacza transdyscyplinarnego). Lada moment przestanę otrzymywać stypendia za swoją pracę naukową i czeka mnie konieczność podjęcia jakiejś pracy zarobkowej. Nie tracę nadziei, że będzie to praca „w zawodzie”, więc jeśli ktokolwiek widział, ktokolwiek wie… to proszę o kontakt (e-potrfolio).

Adam Paweł Kubiak

Magiczny środek – afrodyzjak

W dzisiejszych czasach seksualność jest zasadniczym motorem, który w bardzo dynamiczny sposób kształtuje stosunki międzyludzkie. Jest zewnętrznym wyrazem realizacji wewnętrznych potrzeb człowieka, który nie dąży do podtrzymania rodziny, jak miało to miejsce kilka epok wstecz, ale do zaspokajania własnych potrzeb seksualnych. Nawiązywanie kontaktów międzyludzkich, jak i seksualność jest wynikiem działania czynników biologicznych, psychospołecznych i kulturowych. Dlatego też umożliwia nie tylko bezpośrednie zaspokojenie potrzeb seksualnych, ale także warunkuje inne zachowania, które nie prowadzą do kontaktów seksualnych, wpływają natomiast na kontakty społeczne.

Afrodyzjaki to różnorodne środki, którym przypisywano działanie magiczne, a ich użycie miało pomóc w zdobyciu miłości upragnionej osoby. Słowo afrodyzjak swoją genezę zawdzięcza greckiej bogini miłości i piękności Afrodycie, zrodzonej z piany morskiej, która wypłynęła z muszli przypominającej kobiece łono w pobliżu Kytery w VI w. p.n.e. Z definicji afrodyzjak to substancja wybiórczo (specyficznie) pobudzająca sferę uczuciowo-seksualną oraz wzmagająca prawidłową lub obniżoną pobudliwość seksualną. Afrodyzjaki były i nadal są stosowane w różnych kulturach świata jak składniki napojów lub potraw, jako rośliny lub produkty spożywcze.

Istnieje umowny podział afrodyzjaków na 5 grup:
a) Afrodyzjaki analogiczne, które przypominają swoim kształtem narządy płciowe np.: ostrygi, korzeń żeń–szeń.
b) Afrodyzjaki skojarzeniowe – mają związek z praktykami seksualnymi, często dawno zapomnianymi, są reliktami dawnych wierzeń, które przetrwały w tradycji ludowej, np.: zając poświęcony bogini Afrodycie, podłużne bochenki chleba poświęcone Priapowi, bogowi płodności.
c) Afrodyzjaki „kanibalistyczne” – przez skonsumowanie narządu płciowego innego zwierzęcia przejmujemy w jakimś sensie jego siłę czy potencję, np.: jądra baranie.
d) Afrodyzjaki terapeutyczne – substancje, którym przypisywane jest podniecające działanie na organizm człowieka. Używane są w postaci napojów i pokarmów, są wdychane lub stosowane zewnętrznie.
e) Afrodyzjaki wrażeniowe – zaliczamy do nich masaż, literaturę erotyczną, ilustracje lub filmy erotyczne, gry miłosne i techniki urozmaicające współżycie seksualne lub zwiększające jego intensywność.

Afrodyzjaki mają kilka mechanizmów działania. Zawierają one substancje drażniące, które powodują przekrwienie narządów płciowych. Substancje o działaniu pobudzającym seksualnie, które zwiększają syntezę tlenku azotu bezpośrednio wpływającego na mięśnie gładkie naczyń krwionośnych, powodując zwiększenie dopływu krwi do ciał jamistych u mężczyzn. U kobiet natomiast zwiększenie stężenia tlenku azotu w mięśniach gładkich narządów rodnych ułatwia odczuwanie pełnej satysfakcji seksualnej poprzez swobodniejszy dopływ krwi do tych narządów i lepsze ich nawilżenie. Innym mechanizmem działanie jest wywołanie efektu erotyzującego w wyniku pobudzenia ośrodków przywspółczulnych układu nerwowego w rdzeniu przedłużonym, wzmagają przez to podniecenie seksualne i podatność na bodźce erotyczne.

Do najpopularniejszych afrodyzjaków można zaliczyć korzeń żeń-szenia, johimbinę oraz korzeń maki. Korzeń żeń-szenia (Radix ginseng) jest rośliną szeroko stosowaną w Azji Wschodniej, szczególnie w chińskiej medycynie ludowej, nazywana często „korzeniem życia”. Wykazuje działanie psychopobudzające oraz pobudzające seksualnie. Zawiera ginsenozydy, które wpływają na czynności organów wewnętrznych i gruczołów hormonalnych. Roślina ta wzmacnia cały organizm zarówno fizycznie jak i psychicznie. Zwiększa syntezę testosteronu i progesteronu, co sprawia, że może być stosowany w zaburzeniach hormonalnych i impotencji. Preparatów zawierających żeń-szeń nie powinny jednak przyjmować kobiety w ciąży oraz osoby chorujące na nadciśnienie. Johimbina jest alkaloidem uzyskiwanym z kory rośliny Corynathe yohimbinum rosnącej w Afryce Zachodniej. Związek ten będący selektywnym antagonistą receptora α2-adrenergicznego stosowany jest w postaci soli Yohimbinum hydrochloricum jako tonicum w impotencji i klimakterium. Istnieją doniesienia o skuteczności johimbiny w poprawie funkcji seksualnych i dobrą tolerancję pacjentów, przy rzadko występujących skutkach ubocznych. Korzeń maki natomiast jest afrodyzjakiem uzyskiwany z Lepidium meyerii. Zwiększa syntezę tlenku azotu poprzez występującą w nim argininę. Roślina ta zawiera również sole mineralne i wiele witamin, które są niezbędne dla organizmu, a także poprawiają funkcje seksualne. Korzeń maki zwiększa libido u kobiet i mężczyzn. Ponadto wpływa na proces spermatogenezy, poprzez zwiększenie produkcji spermy i ruchliwości plemników.

Poprawiając naszą seksualność należy pamiętać o urozmaiceniu diety w pierwiastki i witaminy, wpływające na popęd płciowy. Do takich pierwiastków należy zaliczyć selen i cynk oraz mangan. Selen należy do utleniaczy, wspomaga leczenie impotencji i niepłodności u mężczyzn, cynk natomiast pomaga zapobiec prostacie, a jego brak osłabia potencję, można go znaleźć w takich produktach jak: ostrygi, kalmary, otręby, jaja. Selen natomiast występuję w wątróbce drobiowej, tuńczyku i cebuli. Mangan jest ważnym biopierwiastkiem zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn, gdyż wpływa ogólnie na poprawę nastroju, ale także na popęd płciowy. Najwięcej maja go ananasy i orzechy. Niektóre witaminy wpływają korzystnie na produkcję hormonów płciowych (beta-karoten), witamina E zwiększa libido i płodność, witamina C razem z witaminą E wpływa na pożądanie, natomiast witaminy z grupy B poprawiają ukrwienie narządów płciowych. Przygotowując miłosne menu, nie należy zapominać o drogocennych przyprawach, które zawierają substancje delikatnie drażniące, nasilające ukrwienie w obrębie narządów płciowych i sprawiających, że sfery erogenne stają się bardziej wrażliwe i podatne na dotyk. Do takich przypraw należą: imbir, cynamon, kardamon, pieprz, goździki, chilli.

Magiczną moc posiadają również niektóre owoce, które posiadają właściwości stymulacje pożądanie seksualne. Jednym z takich owoców jest awokado, które należy do najbardziej kalorycznych owoców, gdyż zawiera aż 30% oleju, do tego witaminy: A, B, C i E, składniki mineralne, a także białko. Działa korzystnie na ściany naczyń rozszerzając je, działa silnie pobudzająco i wzmaga napięcie seksualne. Granat natomiast zawiera alkaloidy, odpowiedzialne za wzmożoną pobudliwość. Duża zawartość węglowodanów w bananie sprawia, że działa on pobudzająco i energetyzująco. Owoce te to także źródło witamin z grupy B, a także potasu które są niezbędne do produkcji hormonów płciowych. Na wydolność seksualną i popęd wpływa także truskawka, zawierająca dużo cynku, jak również przeciwutleniaczy poprawiających ukrwienie narządów płciowych. Arbuz natomiast zawiera związki, które usprawniają cyrkulację krwi i co ciekawe dają efekt podobny do działania „Viagry”. Symbolem płodności i miłości są orzechy, którymi w starożytności obsypywano młode pary. Zawierają dużo witamin z grupy B i E, a także magnez, wszystkie te składniki wpływają na nasze lepsze samopoczucie. Na największą uwagę wśród owoców morza zasługują ostrygi. Zawierają one dużo białka, fosforu, miedzi oraz ogromne ilości cynku. Legenda głosi, że jeden z najsłynniejszych uwodzicieli na świecie - Casanova na śniadanie spożywał aż 50 ostryg.

Kakao jest naturalnym afrodyzjakiem, a czekolada zawiera tryptofan i fenylaminę, które zwiększają popęd seksualny. Badania wykazały, że spożycie czekolady poprawia nastój poprzez uwalnianie serotoniny, czyli tzw. „hormonu szczęścia”. Napój czekoladowy z dodatkiem ostrej papryczki chilli przez lata uznawany był za eliksir miłości. Natomiast za czasów Ludwika XIV furorę na dworze francuskim robiły czekoladowe przysmaki, a zaproponowanie kobiecie gorącej czekolady wiązało się z zaproszeniem do łóżka.

Dzięki rozwojowi farmakologii i seksuologii oraz technik badawczych, coraz częściej produkuje się syntetyczne afrodyzjaki, które uznawane są za leki działające wybiórczo na podniecenie seksualne poprzez działanie miejscowe na zakończenia nerwowe oraz ośrodki seksualne, znajdujące się w rdzeniu kręgowym i w ośrodkowym układzie nerwowym. Do dzisiejszego dnia naturalne afrodyzjaki przetrwały jedynie w medycynie ludowej i diecie seksualnej, nie należy ich jednak eliminować z naszego menu, ponieważ są one zdrowym i wartościowym pożywieniem, obfitującym w niezbędne organizmowi witaminy i mikroelementy. 

Dorota Poduch (biotechnologia III rok)

źródła
• Drosdzol A., Skrzypulec V., Pniok A., Nowosielski K. 2006. Afrodyzjaki — działanie biologiczne, wpływ na życie seksualne.
• Karolczak J. 2008. Afrodyzjaki • Wardak K. 2011. Przez żołądek do serca… albo i jeszcze dalej – czyli słowo o afrodyzjakach
• Depko A. 2011. Afrodyzjaki – czy rzeczywiście mają wpływ na miłosne doznania?
• Zdrojewicz Z. 2011. Seksualność człowieka w wieku późniejszej dorosłości

Ilustracja: FloraFarm GmbH Katharina Lohrie Wikimedia Commons

wtorek, 22 maja 2012

Najciekawszą częścią otaczającego nas świata jest jego zmienność i różnorodność

Najciekawszą, według mnie, częścią otaczającego nas świata jest jego zmienność i różnorodność. W dzieciństwie zaszczepiono we mnie pasję poznawania przyrody i ta pasja skierowała mnie najpierw na studia zootechniczne a później biotechnologiczne. Obecnie moje zainteresowania zootechniczno - biotechnologiczne są ukierunkowane na żywienie zwierząt - szczególnie na wpływ pasz z roślin modyfikowanych na zwierzęta oraz zdolności adaptacyjne zwierząt do różnych warunków środowiska w jakim się znajdują.

Na zwierzętach świat się jednak nie kończy, ostatnio zaczęłam zdobywać wiedzę na temat hodowli roślin, a dokładniej wybranych gatunków drzew. Rozpoczęłam hodowlę drzewek bonsai i bez dokładnej znajomości gatunku, który się hoduje nie ma co liczyć na sukces (zresztą dotyczy to wszystkich organizmów żywych). Bonsai to sztuka hodowli miniaturowych drzewek pochodząca ze starożytnych Chin, jednak obecnie kojarzone są głównie z Japonią. Zanim moje drzewka zaczną chociaż przypominać bonsai minie kilka(naście) ładnych lat. Ale w życiu czasami trzeba być cierpliwym. Podczas oczekiwania na odpowiednią porę do przesadzenia, cięcia czy drutowania roślinki można szlifować znajomość języków obcych. W moim przypadku jest to głównie język angielski, powoli jednak poznaję również tajniki języka japońskiego (głównie w mowie). Inną formą umilania czasu jest fotografia, głównie przyrody i otoczenia. Jak widać mam dość szerokie zainteresowania... obecnie, ponieważ w przyszłości mogą one się zmienić, w końcu świat się zmienia, a ja znam dopiero jego kawałek.
Magdalena Waszkiel (studentka biotechnologii)
e-portfolio: http://mwaszkiel.blogspot.com/

sobota, 19 maja 2012

Czy nauka przybliża nas do Boga?

Spór między nauką a religią istniał od stuleci, a w zasadzie od czasu wykrystalizowania się nowożytnej nauki. Przez wieki zwolennicy obu grup próbowali przekonać przeciwników do swoich poglądów. Jednak czy ten konflikt jest rzeczywisty? A może to właśnie nauka jest elementem dowodzącym istnienia Boga? 

Brytyjski filozof, Antony Flew przez 50 lat publikował artykuły ostro krytykujące wiarę w Boga. W latach osiemdziesiątych został uznany za jednego z największych krytyków teizmu. Dlaczego więc ten czołowy ateista postanowił zmienić swój światopogląd? Jak sam przyznał, to właśnie nauka była elementem decydującym. Po latach badań i doświadczeń Flew nabrał przekonania, że wszystkie prawa rządzące naszą planetą nie mogły powstać bez udziału siły wyższej. Innymi słowy ten precyzyjny projekt, jakim jest życie na Ziemi nie mógłby powstać bez dokładnego i wszechwiedzącego projektanta. 

Wielu współczesnych ateistów uważa naukę religii za ślepą i bezcelową. A tak naprawdę ateizm tak samo jak teizm jest wiarą - tylko nie w Boga, a w przypadek. W jaki, więc sposób powstało życie na Ziemi? Rozważając istnienie życia należy pamiętać, że nie jest ono wynikiem połączenia się różnych cząsteczek. Przede wszystkim opiera się na informacjach zakodowanych w DNA. O ile łatwo jest wyjaśnić połączenie się dwóch składników jako przypadek, o tyle trudno jest w ten sam sposób rozważać powstanie inteligentnej formy zapisu informacji biologicznej. Wyobraź sobie sytuację, w której archeolog znajduje kamień przypominający kształtem sześcian. Oczywiście może uznać jego kontury za dzieło przypadku. Jednak trudniej będzie z takim samym stwierdzeniem, gdy odnajdzie dokładnie wyrzeźbione popiersie. Podobna argumentacja znajduje się w Piśmie Świętym: „Każdy bowiem dom jest przez kogoś zbudowany, a Tym, który zbudował wszystko, jest Bóg.” (Hb 3, 4). 

Profesor Lennox z Uniwersytetu w Oxfordzie zauważył: „W miarę jak coraz lepiej poznajemy wszechświat, hipotezy co do istnienia Boga Stwórcy, który go w jakimś celu zaprojektował, stają się najbardziej wiarygodnym wyjaśnieniem tego, po co tu żyjemy”. Tak więc można uznać, że wszystkie odkrycia naukowe są malutkimi kroczkami do odkrycia planu, który obmyślił Bóg stwarzając nasz świat. 

Omawiając temat konfliktu między religią a nauką nie sposób pominąć tych, którzy uważają ten spór jedynie za pozorny. Tacy ludzie swoje stanowisko argumentują dwojako. Po pierwsze przez tezę istnienia dwóch ksiąg: Biblii i księgi przyrody. Uważają oni, że wszystko, co zostało stworzone przez Boga, jest prawdziwe, więc również obie księgi są Jego dziełem i są prawdziwe. Wszystkie rozbieżności powstały jedynie w wyniku błędnej interpretacji jednej, bądź drugiej strony. Kolejnym sposobem argumentacji jest teza rozbieżności nauki i wiary. Wielu wyznawców katolicyzmu, czy protestantyzmu wyznaje ten pogląd mówiąc, że „Biblia nie jest podręcznikiem geologii czy antropologii. Jej początkowe rozdziały dotyczą spraw wiary, a nie kwestii kosmogonii. Nauczają prawdy metafizycznej lub religijnej, nie prawdy fizykalnej, mają doktrynalny, a nie historyczny charakter” (BLOCHER, In the beginning. The opening chapters of Genesis,s.21). Taki pogląd zapoczątkowany przez Henri’ego Blochera nazwano fideizmem. Zwolennicy fideizmu na zarzuty dotyczące wspólnych wątków pojawiających się w Piśmie Świętym i publikacjach naukowych odpowiadają, że fakt, iż nauka i religia czasem mówią o tym samym, nie wystarczy, by mówić o istniejącym między nimi konflikcie. 

Nie brakuje jednak ludzi nie zgadzających się z powyższymi tezami. Wciąż wielu naukowców uważa, że konflikt między wiarą a wiedzą jest realny. Przede wszystkim uważają, że przyrody nie można uważać za księgę i oceniać ją w takich samych kategoriach jak Pismo Święte. O tym, jaka jest przyroda, dowiadujemy się poprzez naukę, a ta jest ciągle rozwijającą się i rozszerzającą dzieciną wiedzy. Nauka i wiara mają wiele wspólnych wątków, których nie można traktować jako odrębnych i nie łączyć ich ze sobą. Z tej przyczyny każdy powinien opowiedzieć się za jedną ze stron. 

Jak więc znaleźć prawdę pomiędzy tak różnymi tezami? Czy religia i nauka naprawdę prowadzą w dwie drogi, które różnią się od siebie diametralnie? A może wiara i wiedza nie mają żadnych wspólnych podmiotów? Na te pytania każdy powinien znaleźć własną odpowiedź. 

Aleksandra Nalewajek, studentka III roku biotechnologii 

Źródła: 
  • Kazimierz Jodkowski (red.), Teoria inteligentnego projektu- nowe rozumienie naukowości?, Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy t. 2, Wydawnictwo Megaz, Warszawa 2007 
  • Henri Blocher, In the beginning. The opening chapters of Genesis, USA 1984 
  • Czy nauka rozprawiła się z Bogiem? 
(fot. S. Czachorowski)


piątek, 18 maja 2012

Las kocha nas… energetycznie! Konkurs fotograficzny.

Rusza II edycja konkursu fotograficznego. Fundacja Banku Ochrony Środowiska ponownie zaprasza studentów z uczelni całej Polski do podjęcia fotograficznego wyzwania. Tegoroczna odsłona konkursu przebiega pod hasłem „Las pełen energii”. Spróbujcie ją uchwycić migawką aparatu!

Najlepsze prace zostaną zaprezentowane na pokonkursowej wystawie. Czekają również cenne nagrody rzeczowe.Ubiegłoroczna edycja konkursu pokazała, że relacje człowieka z ekosystemem leśnym stanowią bogate źródło inspiracji dla młodych twórców. Liczne, zgłoszone do rywalizacji zdjęcia tworzą interesujący dialog, który cały czas pozostaje otwarty, czekając na nowe głosy.

Nawiązując do ogłoszenia przez ONZ roku 2012 Rokiem Zrównoważonej Energii dla Wszystkich Ludzi, organizatorzy zachęcają tym razem do skoncentrowania się na temacie energii drzemiącej w ekosystemie leśnym. Każdy inaczej postrzega i odczuwa siłę przyrody. Energia to życiodajne promienie słońca, sprawiające że rośliny rosną, produkując nowe liście. To również starcie dzikiego wiatru i deszczu z potęgą długowiecznych drzew. To mnogość życia nieprzerwanie toczącego się w listowiu, dzikość i harmonia oraz bogactwo dóbr, z których może korzystać człowiek. Próba uchwycenia tej różnorodności obiektywem aparatu może stanowić ciekawe zadanie.

Organizatorzy liczą na świeże, energetyczne podejście do tematu. Zdjęcia na konkurs można nadsyłać od 17 maja do 31 października 2012 roku. Prace zostaną umieszczone w internetowym panelu konkursowym i poddane comiesięcznej ocenie internautów. Na zwycięzców całej edycji czeka wysokiej jakości sprzęt fotograficzny. Więcej szczegółów na stronie konkursu www.laskochanas.pl.

Czekamy na Wasze zdjęcia! Fundacja BOŚ

czwartek, 17 maja 2012

Cała (biologiczna) prawda o miłości

Od zarania dziejów ludzie szukali odpowiedzi na pytanie czym jest uczucie, stan jakiego każdego nas doświadcza w swoim życiu. Stan, który wywołuje w nas żądze, spełnienie, euforię, zafascynowanie, szaleństwo, a nawet paranoje. Mowa tu oczywiście o uczuciu jakie przez nas nazywane jest miłością czy stanem zakochania.
Przez bardzo długi okres czasu „specjalistami” od określania i nazywania tego uczucia byli poeci, mędrcy i artyści. Swoje zdanie o miłości mają i biolodzy. Naukowcom ciężko było stwierdzić czym tak naprawdę jest miłość. Trudności sprawiały głównie ewentualne badania laboratoryjne, które mogły by pokazać czym tak naprawdę jest to uczucie i co je wywołuje w naszym organizmie. Dużo łatwiej jest zbadać stany złości, stresu czy euforii wywołanej konkretnym czynnikiem. Miłość jako „zjawisko” dotychczas „niewiadomego” pochodzenia była niezwykle trudnym podmiotem badań. Wyobraźmy sobie jak ciężko dobrać ludzi, którzy na widok siebie podczas badania mieliby się w sobie zakochać… Jak w warunkach laboratoryjnych zmusić kogoś do miłości (pomijając oczywiście zwierzątka laboratoryjne)? Rozzłościć nie jest trudno, potem można przeprosić i po sprawie. A co z rozkochaniem? Pojawiają się więc wątpliwości natury etycznej. Rozkochać… i zostawić? Trudno jest więc w laboratorium i w warunkach kontrolowanych biologowi (naukowcowi) badań miłość.

Lew Tołstoj mówi o miłości tak „ Miłość jest wtedy prawdziwa, gdy nie wiemy dlaczego.” Otóż okazuje się, że dziś już wiemy. A przynajmniej wydaje się nam, że wiemy.. Niemiecki socjolog Gerhard Crombach odkrył jaka substancja odpowiada za stan jaki nazywamy zakochaniem. Według tego naukowaca miłość to chemia i geny. A dokładniej miłość to C8-H11-N czyli fenyloetyloamina (w skrócie PEA). Z kolei Richard Davidson z Uniwersytetu Wisconsin odnalazł strukturę w mózgu, która jest odpowiedzialna za jej wydzielanie. Używając nowoczesnej techniki służącej do badania aktywności mózgu stwierdził, że ośrodek miłości znajduje się na terenie układu limbicznego, a dokładniej w podwzgórzu, które jest ośrodkiem wydzielania fenyloetyloanimy.

Stwierdzono również, że proces zakochania przebiega generalnie w trzech etapach. Pierwszym z nich jest odebranie bodźców wzrokowych, słuchowych i zapachowych na widok potencjalnego partnera. Kolejny to segregacja odebranych bodźców, tzn. stwierdzenie czy odebrane sygnały są dla nas atrakcyjne i pozytywne czy nie. Etap ten jest bardzo subiektywny, wiąże się z doświadczeniami i oczekiwaniami , kreowanymi przez nas samych wobec przyszłego wybranka. Jeśli informacje zostały odebrane jako pozytywne następuje kolejny etap. W momencie wykrycia zadowalających nas bodźców podwzgórze zaczyna wydzielać fenyloetyloaminę (PEA), która jest odpowiedzialna za wszystkie stany euforyczne towarzyszące zakochaniu. Fenyloetyloamina należy do grupy amfetamin (prawdziwe jest wiec strwierdzenie, ze miłośc utumania jak narkotyk), a jej podwyższone stężenie w mózgu objawia się stanami podobnymi do tych, jakie odczuwają narkomani: euforią, bezsennością, uczuciem nieuzasadnionej radości, pewnością siebie, zaburzeniami łaknienia czy depresją na przemian z ożywieniem i brakiem koncentracji.

Odpowiedzią na zwiększone wydzielanie fentyloetyloaminy jest wydzielanie noradrenaliny, która z kolei pobudza wydzielanie dopaminy. Dopamina razem z fenyloetyloaminą wywołują emocje i odczucia jakie nazywamy stanem zakochania. Na tym etapie osoba zakochana może zachowywać się jak po zażyciu amfetaminy. Świat jest kolorowy, wszystko wydaje się proste i bez znaczenia, inaczej mówiąc sielanka. Niestety nic nie trwa wiecznie. Substancje chemiczne wydzielane przez nas organizm mają to do siebie, że ich poziom najczęściej po pewnym czasie spada. Wydzielanie fenyloetyloaminy stopniowo maleje. Jej wytrącanie kończy się przeważnie po dwóch latach, nawet wtedy jeżeli nasz związek dalej trwa a partner darzy nas względami i uczuciem. Po tym okresie żaden z partnerów nie mówi już o motylach w brzuchu i idyllicznym szczęściu, raczej nazywamy to przywiązaniem, związkiem dojrzałym albo nawet szarą codziennością. Wiele par po tym okresie czasu przechodzi kryzys, wiele z niego nie wychodzi we dwoje… Jednak i tym razem nasz organizm w pewnym sensie „bierze sprawy w swoje ręcę”. W ciężkich chwilach, gdy miłość nie jest już tak piękna jak na początku, zostaje wydzielana endorfina, która w działaniu przypomina łudząco morfinę. Substancja ta jest jednak wydzielana tylko w obecności partnera i daje nam poczucie bezpieczeństwa oraz stabilizacji w trudnych chwilach. Dodatkowo u kobiet w tym samym czasie wydzielana jest oksytocyna, która wydzielana jest także podczas orgazmu, a u mężczyzn wazopresyna, która daje im poczucie bliskości i przywiązania. To daje nam poczucie szczęścia mimo, iż w naszym organizmie stężenie PEA drastycznie maleje.

Być może czujecie się rozczarowani tym, że miłość to tak naprawdę szereg reakcji chemicznych zachodzących po sobie w odpowiedzi na konkretny bodziec , jednak nie zapominajmy o tym, że tylko my sami, nasze oczekiwania i doświadczenia życiowe są w stanie wywołać kaskadę tych zdarzeń. Może nie mamy wpływu na to, co dzieje się w naszym organizmie w trakcie zakochania, ale my sami (podświadomie) decydujemy o wyborze partnera i o długości trwania związku.

Czy naukowcy wyjaśnili czym jest miłość? W zasadzie biolodzy opisali ten stan z punktu widzenia fizjologicznego. Ale nie wyjaśnili, dlaczego zakochujemy się w konkretnej osobie i dlaczego jedne związki trwają krótko a w innych miłość kwitnie przez dziesiątki lat. Opisać to nie znaczy jeszcze wyjaśnić.

Karolina Sobolewska (studentka biotechnologii)

Opracowano w oparciu o:
(fot. S. Czachorowski: kłódki na moście zamkowym w Olsztynie, umieszczane przez zakochanych.)

środa, 16 maja 2012

Stereotypy – droga na skróty w postrzeganiu Kortowiady

Stereotypowe postrzeganie Kortowiady to: piwo, hałaśliwa muzyka, pijana młodzież, huligańskie wybryki. To Kortowiada widziana oczami mediów, bo ponoć „krew” i skandale najlepiej się sprzedają. A przecież w tym czasie w Kortwoie odbywa się wiele ciekawych imprez, łacznie z wręczaniem nagróz dla najzdolniejszym ucznió za ich prace badawcze, seminarium kół naukowych czy pinkin naukowy pod nazwą „Fascynujący Świat Roślin”.

Pojęcie stereotypu wprowadził Walter Lippmann, który opisał je jako „uproszczone umysłowe obrazy rzeczywistości („obrazy w naszych głowach” – „pictures in our heads”) – bardzo niedokładne, odporne na zmiany, wytwarzane i przekazywane przez społeczeństwo.” Można powiedzieć, iż jest to postrzeganie w uproszczony sposób, często wręcz irracjonalny pewnych rzeczy, instytucji czy ludzi, złożony z cech uznawanych za charakterystyczne dla nich, wpojony przez środowisko w świadomość społeczeństwa. Stereotypy prezentują nam świat, jednak tylko jego ograniczoną wizję, opartą na niewiedzy i niesłusznych opiniach. Są one jakby „chodzeniem na skróty” podczas poznawania świata. 

Któż z nas się z nimi spotkał nie spotkał? Kto też nigdy nie posłużył się nimi? Zapewne nikt by się nie zgłosił, gdyż dzisiejszy świat wykreował tyle wzorców, że na każdym kroku dają one o sobie przypominać. Wystarczy spojrzeć na kogoś, kogo nawet nie znamy i często od razu zostaje „zaszufladkowany” (jak student, to koniecznie leń i pijak). Tu rodzi się pytanie: „jak można oceniać kogoś nie poznając go w ogóle i skąd takie myślenie w naszym społeczeństwie?”. Aby na nie odpowiedzieć trzeba wiedzieć skąd się one biorą. Jak powstają. Na ich genezę”mają wpływ następujące mechanizmy: poznawcze, afektywne i kulturowe.

Ludzie często poznając pewne osoby poddają je katalogowaniu, przypisują je do danej grupy osób i nadają im cechy które w środowisku przypisywane są danej grupie. Jako przykład podam fanów cięższej muzyki takiej jak metal. Zapewne wiele osób od razu by powiedziało: „Słuchasz metalu? A więc jesteś agresywny i niebezpieczny.” Cóż, tu was zaskoczę, gdyż przeprowadzono wiele badań psychologicznych odnośnie osobowości i gustu muzycznego i nikt takich cech nie potwierdził, a wręcz przeciwnie. Z badań przeprowadzonych przez profesor psychologii Adrian North z Heriot – Watt University w Edynburgu w Wielkiej Brytanii wynika, iż fani „metalu” są… (emocje sięgają zenitu, co jest napisane w kopercie?)… łagodni, spokojni, kreatywni, czasami z niską samooceną i nie lubiący ciężkiej pracy. Ale kto nie lubi czasami po prostu nic nie robić? Zaskakujące nieprawdaż?

Innym problemem pojawiającym się przy poznawaniu ludzi jest ocenianie osób pod względem reprezentacji grupowych. Jest to postrzeganie osób zgodnie z ich przyjętą społecznie wewnętrzną naturą. Jako przykład może posłużyć obraz kobiety jako delikatnej, wrażliwej i opiekuńczej, idealnie spełniającej się w pomaganiu innym. Cóż, po ostatniej KSW nie powiedziałbym tak. A poza tym to lekko dyskryminujące. Czyżby facet nie mógł w dzisiejszych czasach być taki? Czy w dzisiejszych czasach musi być postrzegany wyłącznie jako silna, brutalna jednostka? Aż przypomina się powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce”. Kolejnym problemem przy poznawaniu świata jest pozorna korelacja. Jest to przekonanie, iż pomiędzy dwiema zmiennymi występuje jakieś powiązanie, mimo iż z informacji nic takiego nie wynika. W skrócie – „widzę co chcę zobaczyć”, a nie jak jest rzeczywiście.

Stereotypy mogą powstawać nie tylko przez katalogowanie ludzi. Inną formą jest ich wyuczenie. Nazywa się to warunkowaniem klasycznym emocji stereotypowych i polega na tym, gdy jakieś osoby lub przedmioty, występują wielokrotnie w parze z konkretną emocją, zaczynają same wywoływać te emocje. Przypomina mi to trochę wyuczony odruch warunkowy u psów Pawłowa. Emocje pozytywne lub negatywne mogą również zostać skojarzone z jakąś grupa z powodu doświadczeń poważanych osób w tej grupie. Inaczej mówiąc negatywne doświadczenia związane z konkretnymi członkami danej grupy mogą spowodować, że cała zaczyna być postrzegana jako zła. Również sama ekspozycja na pewne emocje, którym towarzyszą określone zachowania mogą doprowadzić do powstawania stereotypów. Wielokrotna i niewymuszona ekspozycja na jakiś bodziec wzmaga określone postawy wobec tego bodźca.

Bardzo ważnymi elementami kształtującymi powstawanie stereotypów jest społeczeństwo i kultura. Stereotypy są głęboko zakorzenione w kulturze, są przekazywane z pokolenia na pokolenie - ludzie nabywają je (poznają je) w procesie enkulturacji i socjalizacji oraz np. za pośrednictwem mediów masowych. Moim zdaniem głównie Internet, odpowiada za wyuczanie się stereotypów. Na wielu popularnych portalach każdego dnia pojawiają się wzmianki narzucające nam jak powinniśmy postrzegać świat (na przykład jaka jest Kortowiada i studenci tam się bawiący). Jako kolejny przykład można podać stereotyp blondynek jako pustych, mało inteligentnych. Prawie codziennie pojawia się jakieś zdjęcie blond piękności z komentarzem o treści opisującej jej niski poziom inteligencji. Pozwólcie, że spytam, kto przebadał je wszystkie w kierunku poziomu IQ? Osobiście znam wiele osób i owszem wśród nich są blondynki, ale nie trafiłem na tą głupią o której tyle się mówi. Na Wydziale Biologii i Biotechnologii jest wiele studentek o blond włosach, a studiowania biologii czy biotechnologi do łatwych nie należy. Cóż, może mam pecha z tymi znajomościami „blondynek”? Albo ktoś tu próbuje w ten sposób się dowartościować, wyśmiewając innych.

Stereotypy bywają też odzwierciedleniem norm społecznych oraz mogą być nabywane jako forma konformizmu wobec tych norm. Przekazywane społecznie stanowią zazwyczaj odzwierciedlenie obowiązujących w danej społeczności norm, czyli ogólnie przyjętych sposobów myślenia, odczuwania i zachowywania się, co do których ludzie należący do danej grupy zgadzają się, uważając je za właściwe i słuszne. W nabywaniu stereotypów dużą rolę odgrywa skłonność do nabywania i przestrzegania obowiązujących norm społecznych. Na podatność do nabywania stereotypów mają wpływ zarówno cechy osobnicze, jak i to, z jakiej kultury pochodzimy. Idealnym przykładem będzie tu wiara (religia). Często ludzie należący do danego wyznania wypowiadają się krytycznie o innych i dyskryminują je. U nas w Polsce też tak jest. Panuje u nas stereotyp Polaka jako wierzącego i chyba łatwo sobie można wyobrazić spotkanie starszej pani w „moherku” i „metalowca”, wiem…, używam teraz stereotypów, ale przyjmę że to dla „dobra nauki”. W moim wyobrażeniu kończy się ono na egzorcyzmach i paleniu na stosie.

Wracając jednak do głównego wątku sądzę, że ludzie troszkę się zapominają czasami. W końcu jakby nie było mamy wolność wyznania określoną prawnie. Pokazuje to jednak jaką siłę ma przywiązanie do pewnych stereotypowych wartości określonych przez pewne normy społeczne. Jest to widoczne w bardziej konserwatywnych społecznościach.

Innymi źródłami stereotypów mogą być:
• chęć podniesienia samooceny, jak przy wspomnianych przeze mnie blondynkach,
 • „hipoteza kozła ofiarnego” (przeniesienie agresji), zakłada ona, że gdy jakieś źródło frustracji jest niemożliwe do usunięcia czy zaatakowania, narastające w nas negatywne emocje są wyładowywane na innych obiektach, które łatwiej jest zaatakować,
 • teoria rzeczywistego konfliktu głosi, że gdy dochodzi do powstania rzeczywistego konfliktu między grupami społecznymi, którego konsekwencjami są stereotypy, uprzedzenia oraz dyskryminacja. Podczas rozwoju tego konfliktu członkowie grupy często wytwarzają negatywny obraz przeciwnika. Podnosi to bowiem morale własnej grupy, zwiększa szanse, że nie będą litować się nad przeciwnikiem i z łatwością wyrządzą mu krzywdę, dzięki czemu podnosi się szansa pokonania go. Dodatkowym zyskiem ze stereotypizacji wroga jest komfort psychiczny, poczucie wyższości, jednak takie podejście prowadzi do powstania dyskryminacji
• twarzyzm, jest to zjawisko polegające na eksponowaniu w środkach masowego przekazu głównie sylwetek całego ciała w przypadku kobiet i jedynie zbliżeń twarzy w przypadku mężczyzn. Nie brzmi to zbyt groźnie a jednak ma pewne niepożądane efekty, które wykazano w badaniach. Grupa osób, którym przedstawiano jedynie zbliżenia twarzy, oceniła osoby znajdujące się na nich jako bardziej inteligentne. Przedstawianie całej sylwetki obniża ocenę inteligencji znajdującej się na zdjęciu postaci. Zjawisko to może wzmacniać stereotypy płci i w konsekwencji dyskryminację ze względu na płeć (seksizm).

Podsumowując, sposobów przejścia na „ciemną stronę mocy” jest bardzo dużo i spotykamy je na co dzień, czasami nawet nieświadomie. Są one nieodłączną częścią naszego życia. Nasuwa się więc pytanie: „czy da się z nimi walczyć?” Na pewno tak, i sądzę, że powinniśmy walczyc ze stereotypami, gdyż są one krokiem ku powstaniu uprzedzeń i dyskryminacji. Jednak często może to przypominać walkę z mityczną hydrą, nawet jeśli wyeliminujemy jeden z nim to w innym aspekcie życia pojawi się kolejny. Jednak jak mówił Mistrz Yoda: „Niech moc będzie z Tobą”. Mam nadzieję że moja wypowiedź skłoni czytelników do zastanowienia się nad panującymi w waszym środowisku stereotypami i kto wie, może nawet nad próbą ich eliminacji. Na poczatek proponuje przyjrzec się Kortowiadzie i bawiącym się tam studentom, pośród licznej młodzieży niestudenckiej i mieszkańców Olsztyna.

Krzysztof Waśkiewicz  (student trzeciego roku biotechnologii)

 Źródła:



Fot. S. Czachorowski, zobacz więcej zdjęć z Kortowiady 2011

Od posiadania do używania, czyli jak z właściciela mózgu stać się jego użytkownikiem

„Ups... Zapomniałam…”. Przypominasz sobie studencie taką sytuację? Kolokwium, egzamin, czy nawet wyjście do sklepu z zamiarem zakupienia najpotrzebniejszych rzeczy. Dzień przed sesją, sterta ryz papieru, skserowanego najprawdopodobniej godzinę wcześniej, i ta czarna dziura w głowie, z niemałym wysiłkiem przypomnienia czegokolwiek. Przecież: ,,siedziałam nad książkami tydzień”. Właśnie - siedziałam.. Gdyby tak posiadać mózg Eisteina czy Leonarda da Vinci, dokonywać fenomenalnych odkryć i zarabiać miliony? Posiadać zasób wiedzy, której inni mogliby Ci pozazdrościć? Oczywiście jest rozwiązanie: zmień się na jakiś czas w pustelnika, zbierz masę książek, stertę artykułów i rozpocznij intensywne samokształcenie. Faktycznie, zachęcająca propozycja..

 Podczas ostatniej sesji, ucząc się do egzaminu z immunologii dotarło do mnie, że wszystkie wiadomości, które przyswoiłam w trakcie nauki z przedmiotu „fizjologia człowieka i zwierząt”, które w części mogłyby być teraz pomocne, ulotniły się z wiatrem. Sfrustrowana musiałam powrócić do podstawowych pojęć i wiadomości, co wydłużyło zaplanowany czas do tego stopnia, że zabrakło mi go na przyswojenie części wymaganego materiału. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak szybko ,,gubimy” informacje w naszej głowie.

 Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej zbliżamy się do egzaminu dyplomowego. Jak więc odpowiednio wygenerować, choć na ten jeden raz, niewykorzystaną potęgę naszego myślenia oraz nią pokierować by odnieść sukces? Czas przygotowania zależy od indywidualnej potrzeby: jedni zanurzą się w nauce miesiąc wcześniej, inni 2 tygodnie, bądź nawet dzień przed tym przerażającym wydarzeniem. Teoretycznie, ci najbardziej solidni ,,skazani” są na powodzenie. Jednak prawda jest zupełnie odwrotna. Jak udowodniono w badaniach nad ludzką pamięcią, mózg zapomina aż 80% przyswajanej wiedzy w czasie 24 godzin od nauki. W przeciągu kolejnych dwóch tygodni zapomnieniu ulega już 99% informacji! Pozostaje Ci więc AŻ 1% WIEDZY, na której przyswojenie zapewne musiałeś poświęcić ogromną ilość energii i czasu.

Gdzie podziało się 99% wiedzy ,,nauczonej” w ciągu tej długiej nocy? Książki, artykuły, notatki... W ciągu kilku ostatnich tysięcy lat podtrzymywana była teoria, iż człowiek myśli linearnie. Wszystkie formy druku, które musimy przyswoić w toku studiów zapisywane są właśnie w postaci liniowej. Czytając słowo po słowie, linijka po linijce, mózg stara się zapamiętać wszystko ,,jak leci” w układzie linearnym. Jednakże zakodowane w ten sposób dane są dla umysłu niezrozumiałe i trudne do przyswojenia. Z czego to wynika? 

Teoretycznie czytając tekst linearny nasz wzrok analizuje każde słowo od lewej strony do prawej. Podczas intensywnego czytania nasze oczy przebiegają drogę bliską nawet 53 km! Oko widzi wyraźnie tylko, gdy jest w stanie unieruchomić obiekt, czego tak naprawdę nie czyni. Częstym zjawiskiem jest cofanie wzroku i błądzenie wzrokiem po kartce, co zabiera czas. W rezultacie czytanie staje się ciągiem zatrzymań i gwałtownych przeskoków. Ponadto z badań wynika, że 4–11% słów w tekście niesie informacje niezbędne do jego pełnego zrozumienia! To oznacza, że pomijając nawet 95% słów tekstu, możemy go zrozumieć! Zostało udokumentowane, iż mistrzowie pamięci są zdolni do zapamiętania 364 kart do gry w 10 minut. Udowodniono, że ich mózgi nie różnią się od naszych. Więc jak pamiętają tak dużo? Odpowiedź, jak poprawić pamięć tkwi w poznaniu mechanizmu działania mózgu.

 W przeciągu ostatnich lat udowodniono, że nasz mózg pracuje jednak na zasadzie nielinearności (promienistości). Wszystko rozpoczyna się i kończy w mózgu. Biliony komórek nerwowych, zwanych neuronami posiadają zdolność przetwarzania rzeczywistości, odbieranej za pomocą zmysłów. Każda myśl to jednoczesne wyładowania elektryczne tysięcy neuronów, które przekazują informacje między sobą. Każda z tych ,,inteligentnych komórek” posiada własny system przetwarzania i następnie przewodzenia danych. Neuron przypomina ośmiornicę, otoczoną dziesiątkami, setkami lub nawet tysiącami wypustek, których zakończenia łączą się z wypustkami kolejnych komórek, tworząc strukturę na kształt ogromnej sieci. W tych neuronach zmagazynowana jest posiadana przez nas wiedza. Wydając komputerowi instrukcję: ,,pokaż zawartość 2082 komórki” bez trudu, w ciągu ułamka sekund otrzymujemy informację, gdyż wie gdzie ją odnaleźć. Pamięć jest zorganizowana inaczej niż linearna pamięć komputerów czy tekst na papierze. Informacja jest pamiętana przez różne neurony, dużą ich ilość, w różnych obszarach mózgu i nie ma konkretnego "adresu", pod którą można ją znaleźć. Każda informacja pamiętana jest przez mózg w dość rozmyty sposób: uporządkowana jest skojarzeniami. Usiłując przypomnieć sobie jakąś informacje włączamy skojarzenia, często nieświadomie. Każda informacja jest połączona z kolejnymi. Podobnie zapamiętywanie odbywa się także przez skojarzenia - jakby za naszymi plecami – w podświadomości. Kiepsko kojarzymy tekst z podręcznika. W pewnym eksperymencie naukowcy przedstawiono grupie ludzi 600 obrazków w tempie 1/sekundę. Badając sprawność zapamiętania, uzyskano aż 98% stopień poprawności w grupie. Mózgowi dużo łatwiej przychodzi zapamiętywanie obrazów niż słów i dopiero tu widoczna jest prawdziwość tezy, iż „obraz wart jest 1000 słów”. Myśląc o słowie za każdym razem w głowie powstaje obraz, często nieświadomie.

Oczywistym faktem jest, że mózg człowieka jest podzielony na dwie półkule. Jedna, najczęściej lewa jest półkulą logiczną, racjonalną, analityczną, werbalną, matematyczną. Funkcjonuje posługując się zbiorami, hierarchią, linearnością. Widzi jedynie pojedyncze elementy. Druga, najczęściej prawa, to część mózgu posługująca się rytmem, wyobraźnią, intuicją, twórczością, postrzeganiem wymiarów, a także obrazu całości. Najczęściej u człowieka dominuje jedna z nich. Podczas studiowania tekstu linearnego, wykazujemy aktywność jedynie lewej półkuli, odpowiedzialnej za myślenie logiczne. Dzięki zastosowaniu dodatkowo kolorów, obrazów i efektu trójwymiarowości uaktywniamy naszą prawą półkulę. W tym czasie obie półkule mózgowe synergicznie ze sobą współpracują, co umożliwia podniesienie efektywności pracy mózgu, zaś proces nauki i zapamiętywania staje się szybszym i skuteczniejszym. Skojarzenia sprzyjają myśleniu wielokierunkowemu, nie zaś nudnemu i odtwórczemu. Myślenie promieniste odzwierciedla sposób działania mózgu - w jaki mózg organizuje informację. Przyczynia się także do eliminacji stanu hipnozy towarzyszącemu studiowaniu druku. Kluczem do sukcesu jest natomiast wykorzystywanie naturalnych zdolności mózgu w procesie nauki oraz używanie obydwu półkul jednocześnie, czyli tzw. zjawisko synergii, przez co pozwala to nam na pełne wykorzystanie swojego potencjału. Wiadomo, iż cechą charakterystyczną geniuszów takich jak Da Vinci, czy Einstein było właśnie aktywne wykorzystywanie jednocześnie obydwu półkul! W czasie przygotowywania do egzaminów staraj się wykorzystywać cały mózg – tak, by lewa półkula nie była zbyt przemęczona, podczas gdy prawa pozostaje bezrobotna.

Gdzie się podziała połowa naszego mózgu? W dzieciństwie korzystaliśmy początkowo jedynie z prawej półkuli. Kiedy nauczyliśmy się myśleć logicznie i liczyć, przez pewien okres aktywne były obie półkule. W dalszym toku nauki, nieubłagalny system wymusił ograniczanie aktywności jedynie półkuli twórczej, czyli lewej. Kluczem do efektywnej nauki jest ponowna aktywacja prawej półkuli. Może zabrzmi to dziwnie, ale niech tam: Stań się znów dzieckiem.

Każdy student z pewnością niejednokrotnie, otrzymując wymagania konieczne do nauczenia, stwierdzał brak celowości tego przyswojenia i mało praktycznego ich zastosowania w późniejszej karierze. Jeśli jednak jesteśmy zobowiązani przyswoić wymagane informację, czy nie lepiej byłoby je trwale zapamiętać, nie kierując się jedynie popularną zasadą Zakuć-Zaliczyć-Zapomnieć? Według Tonego Buzana, światowej sławy autora bestsellerów tj.,,Pamięć na zawołanie” ,, Wiedza o tym jak się uczyć jest najważniejszą umiejętnością w życiu”, informacje docierają do nas ze wszystkich stron: ekrany naszych monitorów, książki, telewizja, artykuły czy telefony komórkowe. Jedynie osoby zdolne do lepszego wykorzystania tych informacji, posiadają szansę na przyszły sukces oraz łatwiejsze życie we współczesnym świecie. Nasz wysiłek podczas nauki i przyswajania informacji jest niezbędny, aczkolwiek można sprawić, by stał się minimalny przy zachowaniu maksymalnej skuteczności.

Joanna Bogusz (studentka biotechnologii)

 Opracowane na podstawie:
 • ,,Mapy myśli” Tony Buzan, przekład Dariusz Rossowski, Łódź 2008
 • http://www.thinkbuzan.com/pl/index/a72d5aac
http://www.tonybuzan.edu.sg/index.php/what-is-a-mind-map/ 
http://szybkanauka.net/efektywna-nauka#mindmaps
http://www.mindmapper.pl/index.php?ID=HistoryOfMindMaps
http://www.projektsukces.pl/mapy_mysli_art.html

wtorek, 15 maja 2012

Energetyczne wierzby i Fascynujący Dzień Roślin

18 maja 2012 obchodzony będzie międzynadorowy Dzień Roślin (Fascination of Plants Day w Olsztynie - zobacz program). Pośród wielu wykładów, pokazów, warsztatów i wycieczek o godz. 10.00 prof. Mariusz Stolarski wygłosi wykład pt. "Rośliny energetyczne - problemy i perspektywy. W poszukiwaniu alternatywnych źródeł energii - czy rośliny mogą sprostać temu zadaniu?

Tuż po wykładzie, o godz. 10.40 można będzie z profesorem Mariuszem Stolarskim (Wydział Kształtowania Środowiska i Rolnictwa) porozmawiać w kawiarni naukowej (Kortowo, Collegium Biologiae, Bufet Jaga) o roślinach uprawianych dla celów energetycznych oraz z prof. Stanisławem Czachorowskim (zoologiem z Wydziału Biologii i Biotechnologi) o zmianach w różnorodności biologicznej, wywołanych wprowadzaniem takich upraw do warmińsko-mazurskiego krajobrazu. Obaj naukowcy biorą udział w badaniach naukowych w Programie Strategicznym – Zaawansowane Technologie  Pozyskiwania Energii,  zadanie nr „Opracowanie zintegrowanych technologii wytwarzania paliw i energii z biomasy, odpadów rolniczych i innych”.  

W ostatnich latach odnawialne źródła energii (OZE) odgrywają coraz większą rolę w pozyskaniu energii pierwotnej w Polsce oraz w Unii Europejskiej. W ostatnich latach obserwuje się systematyczny wzrost pozyskania energii pierwotnej z odnawialnych źródeł energii. Tylko w  latach 2001-2009 pozyskanie tej energii wzrosło w Polsce z 5,1% do 9,0%, natomiast w 27 krajach Unii Europejskiej z 10,6% do 18,3%.

Biomasa stała (drewno i słoma) to główne źródło pozyskania energii odnawialnej w UE oraz w Polsce, odpowiednio 46,0% i 86,1%. Natomiast w dalszej kolejności w Polsce znajdowały się biopaliwa (7,1%), energia wody (3,4%), biogaz (1,6%), wiatr (1,5%). Zakłada się, że docelowo głównymi dostawcami biomasy energetycznej mają być rolnictwo, przemysł rolno-spożywczy oraz gospodarka komunalna. Obecnie biomasa pochodzenia rolniczego to głównie słoma. Natomiast w celu zapewnienia stabilności dostaw biomasy rolniczej w przyszłości dla rozwijającego się rynku niezbędny jest rozwój celowych upraw wieloletnich roślin energetycznych. Obecnie najczęściej uprawiane gatunki wieloletnie w celu pozyskania biomasy na cele energetyczne to topola, wierzba krzewiasta, miskant olbrzymi, ślazowiec pensylwański oraz inne gatunki. Uprawa wymienionych roślin wieloletnich oraz jednorocznych (np. rzepak, zboża, burak cukrowy i inne) na cele energetyczne umożliwi zagospodarowanie części niewykorzystanych obszarów rolniczych. 

Szacuje się, że przeznaczenie około 2 mln ha gruntów rolniczych w Polsce na potrzeby agroenergetyki może być alternatywą dla tradycyjnej produkcji rolniczej. Ta nowa sfera działalności rolnictwa zajmująca się produkcją, dostarczaniem oraz wykorzystaniem biomasy na cele energetyczne (agroenergetyka) jest również bardzo istotna ze społeczno-ekonomicznego punktu widzenia, ponieważ stwarza szansę na zachowanie dotychczasowych i powstanie nowych miejsc pracy. Chodzi tu głównie o pracę na obszarach wiejskich, w rolnictwie, w sektorach produkujących urządzenia do pozyskania, zbioru, przetwarzania i energetycznego wykorzystania biomasy. Bowiem agroenergetyka może przyczynić się do rozwoju rolnictwa i powiązać je z lokalną energetyką, co powinno przynosić wymierne efekty. 

Wprowadzenie upraw roślin, przeznaczanych na potrzeby energetyczne zmienia nie tylko sytuację społeczno-ekonomiczną regionu czy wiejski krajobraz Warmii i Mazur. Oczekiwać można także zmian przyrodniczych. Stąd badania nad skutkami w bioróżnorodności. Naukowcy chcą sprawdzić różnorodne skutki jeszcze przed masowym wprowadzeniem takich upraw. 

 Atrakcyjność biomasy jako paliwa istotnie wzrasta przez zamknięcie obiegu środków finansowych razem z obiegiem paliw i energii na terenie powiatu, gminy czy nawet gospodarstwa. Należy zauważyć, że każda przysłowiowa złotówka wydana na olej opałowy czy gaz ziemny wypływa najczęściej poza teren gospodarstwa, gminy, powiatu, a bardzo często też poza teren kraju.

Z kolei wykorzystanie biomasy jako surowca energetycznego powoduje, że środki finansowe za produkowane paliwo pozostają na miejscu w obrocie lokalnym, w regionie. Chodzi o to, że dzięki temu systemowi podmioty wytwarzające paliwo czy energię z biomasy mają środki na inwestycje i rozwój oraz mogą zatrudnić nowych pracowników w branży rolniczo-energetycznej, co w konsekwencji przyczynia się do rozwoju lokalnego. 


Czytaj więcej o prof. Mariuszu Stolarskim (na zdjęciu wyżej, w uprawach wierzby energetycznej) oraz o tematyce spotkania w olsztyńskiej kawiarence naukowej.


PROGRAM STRATEGICZNY – ZAAWANSOWANE TECHNOLOGIE POZYSKIWANIA ENERGII ZADANIE NR 4 – „Opracowanie zintegrowanych technologii wytwarzania paliw i energii z biomasy, odpadów rolniczych i innych”.


Pancerna skóra?

Spiderman, człowiek pająk czy może Peter Parker to ta sama osoba, niezwykła postać stworzona najpierw na potrzeby komiksu, później kina. Peter Parker posiadał niezwykłe umiejętności, które pozwalały wykorzystywać mu pajęczą sieć. Do niedawno naukowcy pracujący nad podobnym wynalazkiem, byli wyśmiani przez swoich kolegów, aż udało im się odnieść w tej dziedzinie pewien sukces.

Jak wiadomo nić pajęcza jest materiałem o niezwykłych właściwościach. Niesamowicie wytrzymała na rozciąganie, nawet 5-krotnie mocniejsza od stali, jak również niezwykle elastyczna i bardziej odporna na pękanie niż kevlar, najbardziej wytrzymałe włókno wytworzone przez człowieka, wykorzystywane do produkcji kamizelek kuloodpornych. Ze względu na swoje właściwości nić pajęcza jest obiektem ciekawości i licznych badań wielu naukowców. Różne grupy chemików i technologów pracują nad zrozumieniem, w jaki sposób pająk przekształca wodny roztwór białek ze swoich gruczołów w nierozpuszczalną w wodzie nić o znakomitych własnościach mechanicznych.

Od wielu lat naukowcy spekulują na temat wykorzystania nici pajęczej w codziennym życiu. Do tej pory odkryto dwa geny odpowiedzialne za tworzenie protein stanowiących rdzeń konstrukcyjnych części pajęczyny. Zauważono również, że nić pajęczą i inne włókna proteinowe wzmocnić można przez wprowadzenie do ich środka jonów metalu, za pomocą elektronowego mikroskopu transmisyjnego. Wyobraźmy sobie, że windy w drapaczach chmur zawieszone są na włóknie wyprodukowanym przez pająka, i wzmocnionym przez naukowców atomami metalu. Byłoby to idealne rozwiązanie. Współczesne stalowe liny w takich windach muszą bowiem wytrzymać nie tylko ciężar kabiny, lecz również ciężar samych siebie. A im wyższe stają się wieżowce, tym grubsze — i cięższe — muszą być liny. Dlatego nie bez znaczenia staje się w tym kontekście najnowsze odkrycie. Materiał tak wytrzymały na rozciąganie, jak nić pajęcza wzmocniona atomami metalu, mógłby wywołać rewolucję nie tylko w budownictwie. 

Zainteresowana tematem przeglądając ostatnio prasę naukową, natknęłam się na ciekawy artykuł dotyczący wykorzystania przędzy pająka w dziedzinie jaka jest bioart, czyli sztuka biologiczna. Jako, że wcześniej nie zetknęłam się z tym określeniem, tym bardziej mnie ono zaintrygowało. Bioart w skrócie jest mieszanką sztuki, technologii i nauki, w której zacierają się granicę poszczególnych dziedzin. Tworzywem dla artystów – zamiast płótna, farb czy kamienia – jest żywa materia: komórki, tkanki, bakterie przekształcone w dzieła sztuki.

Okazuje się, iż holenderska artystka Jalila Essaïdi stworzyła kuloodporną skórę, dodając do ludzkich komórek przędzę pająka. Tłumacząc geneza projektu, artystka twierdzi, iż opiera się ona na jej fascynacji biologią i nowymi materiałami, które daje ludzkości biotechnologia. Dlatego wraz z grupą naukowców wprowadziła ona gen odpowiedzialny za powstawanie białka pajęczej przędzy do jaja jedwabnika. Otrzymano w ten sposób pajęczy jedwab, o połowę wytrzymalszy i elastyczniejszy niż zwykły jedwab. Posłużył on jako rusztowanie dla komórek skóry, dzięki któremu możliwe było odtworzenie naturalnej jej struktury. Gotowa pajęczo-ludzko-jedwabnikowa hybryda powędrowała do inkubatora, a po 5 tygodniach oczekiwań skóra Spidermana była gotowa. Następnie artystka przeprowadziła eksperyment, umieszczając swoją skórę w żelu balistycznym, imitującym ludzkie mięśnie. W kierunku skóry został wystrzelony pocisk, który przedzierając się przez „mięśnie”, zatrzymał się na skórze pozostawiając ją nie tkniętą. Ponieważ ten sukces był jedynie połowiczny, ze względu na obniżoną ilość prochu w pocisku, wykonano drugie podejście. Tym razem jednak standardowej, pędzącej kuli skóra już nie zatrzymała. Mimo to eksperyment zakończył się sukcesem i zainspirował liczne badania naukowe w tym zakresie.

Przewiduje się ze w przyszłości taka przędza może znaleźć mnóstwo zastosowań. Od superwytrzymałych materiałów np. lin stosowanych do podtrzymywania mostów wiszących, cieńszych i mocniejszych nici chirurgicznych zmniejszających urazy tkanek i krwawienie przy szyciu ran, po rusztowania do hodowania skóry czy więzadeł. Jednak nie wszystko jest takie proste jak się wydaje. Gen wprowadzony do jedwabnika pozwolił otrzymać jedwab, który jedynie w 4% składał się z pajęczego białka. Natomiast czy możliwe jest otrzymanie tkaniny będącej w 100% przędzą pająka? Odpowiedź na to pytanie już padła. Niedawno ekspert tkactwa Simon Peers i przedsiębiorca Nicholas Godley stworzyli 2 niepowtarzalne pajęcze tkaniny: szal i pelerynę. Problem w tym, iż przy ich produkcji pracowało ponad 80 osób przez 8 lat. Proces ten trwał tak długo ponieważ pająki okazały się stworzeniami aspołecznymi. W przeciwieństwie do jedwabników, nie da się ich hodować. Zabijają się i zjadają, aż każdy pająk uzyska tyle terenu ile potrzebuje, a aby wytworzyć 1kg materiału, potrzeba ok. 1,3 mln kokonów. Całe przedsięwzięcie okazuje się wiec nieopłacalne. Dodatkowo na świecie żyje ok. 41 tys. gatunków pająków, a każdy z nich tka kilka rodzajów sieci o różnej wytrzymałości. W związku z tym, badania opierają się także na możliwości wprowadzenia genów pajaką do organizmu pozwalającego otrzymać materiał jeszcze bardziej wytrzymały, niż ten pochodzący od jedwabników.

Co ciekawe, niemieccy naukowcy również stworzyli pajęczo-ludzką skórę. Ich hybryda powstała w bardzo podobny sposób jak kuloodporna skóra Essaïdi. Główną różnicą jednak było pochodzenie materiału. Niemcy do budowy rusztowania dla komórek skóry wykorzystali naturalną przędzę wiodącą pająków Nephila spp. Okazało się, że taka pajęcza skóra idealnie nadaje się do przeszczepów, gdyż nie pokryta jest ona serycyną – białkiem, które może prowadzić do odrzucenia skóry. Ich publikacja zbiegła się w czasie z projektem Essaïdi, co jedynie potwierdza, że artyści również mogą przyczyniać się do rozwoju dyscyplin badawczych. Jednak w przypadku niemieckich naukowców, skóra nadająca się do transplantacji nie jest już sztuką, a nauką!

Jak potwierdzają eksperymenty, niegdyś niezwykłe i nieodgadnione zdolności pajęczych nici, obecnie mogą stać się materiałem wykorzystywanym w codziennym życiu. Odkrycia genów odpowiedzialnych za tworzenie pajęczej przędzy, wszczepianie ich do bardziej skłonnych do współpracy organizmów oraz pozyskiwanie pajęczego jedwabiu i tworzenie niezwykle lekkich tworzyw przy czym bardzo wytrzymałych, może mieć szerokie zastosowanie w wielu gałęziach przemysłu. Bioart rozwijający się prężnie na Zachodzie (w Polsce niestety praktycznie nie istniejący), skłania ludzi do innego myślenia, niezgodnego z utartymi schematami. Zapoczątkowane przez Essaïdi eksperymenty nad kuloodporną skórą, zainspirowały świat naukowy. Taki pajęczy materiał ma już swoje pierwsze zastosowanie w medycynie, jakim jest budowa sztucznych osłonek nerwów.

Myślę, że w przyszłości wzmocnione pajęczym genem naturalne włókna będą wykorzystywane w każdej dziedzinie życia i pozwolą nie tylko na tworzenie wytrzymalszych konstrukcji, ale co interesuje mnie jako biotechnologa szczególnie, będą pozwalały tworzyć np. tkanki dla transplantologii. Jak widać era pająka dopiero przed nami.

Joanna Wiśniewska (studentka biotechnologii)

Opracowano na podstawie:

(Fot. S. Czachorowski)

Jak zmniejszyć ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera?

Czy wiedziałeś(aś) , że surfowanie po Internecie oraz stosowanie popularnych leków do znieczulenia mogą powodować demencję, oraz że medytacja przyczynia się do powstawania nowych neuronów, a ćwiczenia fizyczne wspomagają pracę mózgu? To tylko fragment wyników badań, jakie przeprowadzono aby wykryć czynniki zmniejszające ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera.

Choroba Alzheimera występuje głównie u osób znajdujących powyżej 65 roku życia. Zdarza się jednak, że chorują na nią dużo młodsze osoby. Choroba ta bardzo często jest uwarunkowana genetycznie. Jednak nie zawsze czynnik ten ma kluczowe znaczenie.

Jako pierwszy chorobę tę opisał Alois Alzheimer w 1906 roku. Choroba ta polega na zmianach zwyrodnieniowych w mózgu, dotyczących rozległego uszkodzenia tkani nerwowej. Spowodowane jest to odkładaniem się substancji białkowej określanej jako amyloid. Substancja ta utrudnia komunikację między komórkami nerwowymi, obniżając liczbę połączeń synaptycznych, co również odzwierciedla się zmniejszeniem poziomu neurotransmiterów m.in. acetylocholiny, dopaminy, serotoniny. Zaburzenia te sprawiają, że komórki nerwowe nie są w stanie poprawnie funkcjonować. Inną przyczyną zaburzenia funkcjonowania mózgu jest toksyczność amyloidu, która prowadzi do śmierci komórek nerwowych. W zaawansowanym stadium choroby dochodzi do zmniejszenia masy mózgu, zwłaszcza struktury hipokampa, płata skroniowego oraz ciała migdałowatego.

Choroba Alzheimera powoduje zaburzenia w funkcjonowaniu mózgu doprowadzając do utraty pamięci, trzeźwego myślenia, oceny sytuacji oraz pogorszenia umiejętności komunikacji. Choroba ta znacznie obniża zdolność radzenia sobie z czynnościami życia codziennego.

Najnowsze badania wykazały, że picie kawy może zmniejszyć ryzyko wystąpienia choroby Alzhaimera. Napój z ziaren kawowca wywołuje reakcje chemiczne, które zapobiegają uszkodzeniu układu nerwowego. Przeprowadzono czteroletnie badania na grupie osób wskazujące, że u osób, u których zaobserwowano wczesne objawy choroby miały o 51% mniej kofeiny we krwi, niż ci, którzy cieszyli się dobrym zdrowiem. 

Wyniki badań dowodzą, że sok z granatu chroni mózg i nerwy przed wolnymi rodnikami, przez co może zapobiec chorobie Alzheimera. Systematyczne jedzenie ryb zapobiega kurczeniu się mózgu, co jest związane zmniejszenie ryzyka powstawania choroby Alzheimera. Osoby dostarczające do swojego organizmu źródło kwasu omega 3, są mniej podatne na zaburzenia w funkcjonowaniu swojego mózgu. Niewielka zmiana diety może mieć ogromne znaczenie dla naszego organizmu w przyszłości. Badania wskazały, że u osoby starsze zawierające wyższy poziom kwasu omega 3, otrzymują lepsze wyniki w testach pamięciowych, niż ci którzy nie dostarczają do organizmu produktów bogatych w kwasy tłuszczowe omega 3. Stosując dietę śródziemnomorską można opóźnić proces zachorowania nawet o 5 lat. Ponadto osoby z wysokim poziomem witaminy B, C, E i D mają wyższą pojemność mózgu, w porównaniu do osób które nie stosują na co dzień zróżnicowanej diety. Udowodniono również, że ludzie którzy zawierają wysoki poziom tłuszczów trans, pochodzących ze słodyczy, smażonego jedzenia czy też czerwonego mięsa uzyskują niższe wyniki w testach pamięci. Zaobserwowano u nich również mniejszą pojemność tkanki mózgowej.

Badania naukowców z University of Illinois wykazały, że ćwiczenia fizyczne, które zwiększają zapotrzebowanie komórek na tlen, mają wpływ na funkcjonowanie mózgu. Nie trzeba uprawiać forsujących ćwiczeń, wystarczy aby pamiętać o ich regularności. Eksperci z Chicago twierdzą, że wykonywanie prostych prac domowych tj.: pranie, sprzątanie, gotowanie również może mieć istotny wpływ na zmniejszenie ryzyka zachorowania na chorobę Alzheimera. Naukowcy przeprowadzili badania na grupie osób powyżej 82 roku życia, wyposażając ich w specjalne urządzenia monitorujące ich codzienną aktywność. Uczestnicy byli poddawani dodatkowym badaniom sprawdzających ich pamięć i zdolność myślenia. Wyniki badań, sugerują że wszystkie formy aktywności fizycznej włącznie ze sprzątaniem cz gotowaniem, mają związek ze zmniejszeniem ryzyka zachorowania na demencję.

Osoby znajdujące się w wieku starczym mające szerokie grono znajomych zdecydowanie rzadziej zapadają na chorobę Alzheimera. Kontakty towarzyskie dodatkowo stymulują nasz mózg i zmniejszają ryzyko depresji, oraz poprawiają nasze samopoczucie.

Urazy głowy są jednym z czynników mających związek z rozwojem choroby Alzheimera. Dlatego też, bardzo ważne jest aby zapinać pasy bezpieczeństwa podczas jazdy samochodem, czy też zakładać kask ochronny w czasie jazdy rowerem.

Marta Pieczywek (studentka III roku biotechnologii)

Opracowano na podstawie: