* * *
Skąd ten problem z dzikimi zwierzętami w miastach? Wyjaśnieniem jest proces zwany synurbizacją, czyli ewolucyjne przystosowywanie się roślin i zwierząt do warunków miejskich. Miasto jako siedlisko jest stosunkowo nowym ekosystemem. To tu możemy obserwować jak zachodzą procesy ewolucji na poziomie populacyjnym, gatunkowym i ekosystemowym. Ewolucja zachodząca szybko i na naszych oczach! Dla naukowców-ekologów miasta są znakomitym poligonem doświadczalnym. Ale dla władz miejskich osiedlające się w miastach dzikie gatunki stają się problemem.
Zmienia się sposób użytkowania terenów rolnych i leśnych oraz nasz sposób funkcjonowania w przyrodzie. Jesteśmy społeczeństwem sytym i najedzonym a jednocześnie oderwanym od pierwotnej przyrody, a więc nie zjadamy wszystkie go „przypełźnie” w zasięg uzbrojonej ręki czy łuku. Po drugie, dzięki różnorodnym i skutecznym działaniom w zakresie ochrony przyrody, niektóre gatunki udało się wyprowadzić z zagrożenia i są obecnie liczne (teraz nasze wysiłki powinniśmy skupić na innych). Pośród dużej zwierzyny łownej dość dobrze radzą sobie dziki i sarny. Są liczne w lasach i na polach. I nic dziwnego, że próbują kolonizować nowe tereny i nowe obszary. Podobnie jak lisy, których jest już dużo w Olsztynie.
Skoro ludzie już nie polują (lub nie kłusują) na zwierzęta, te ostatnie nie muszą się bać dwunożnych istot jak to było przez wieki. Zwierzęta systematycznie stają się śmielsze i osiedlają się obok nas, dodatkowo zwabione bogatą choć specyficzną bazą pokarmową.
Na początku dziki były wielką atrakcją turystyczną i ciekawostką przyrodniczą. Bo to las przyszedł do nas i mogliśmy obserwować niegdyś rzadkie zwierzęta przez okna naszych domów. Ale potem pojawiły się problemy z bezpieczeństwem. Ludzie ze swej natury lubią przyrodę i potrzebują z nią kontaktu. To tkwi w nas głęboko. Jak jednak rozwiązać konflikt różnych interesów: bezpieczeństwa i kontaktu z przyrodą? Dlaczego odławianie i wywożenie gdzieś indziej nie jest skuteczne? Bo wracają lub inne wchodzą w pustkę ekologiczną, bo jest łatwa baza pokarmowa: śmietniki i dokarmianie żywnością na trawnikach.
Oczywiście dziki nie są jednymy problemem ze zwierzętami w Olsztynie. Innym przykładem może być kwestia psich odchodów, zalegających na trawnikach, łącznie z pasożytami pojawiajacymi się w piaskownikach i placach zabaw. Człowiek musi umiejętnie zarządzać zasobami przyrody nawet i w mieście. A zwłaszcza w mieście, bo tu żyje większość ludzi. Poznać ten ekosystem, zrozumieć funkcjonowanie i sensownie przełożyć na działania. To zadania dla naukowców.
Rozwiązaniem w Olsztynie mogłyby być specjalne punkty widokowe do obserwacji i wydzielone miejsca do karmienia dużych zwierząt, z dala od piaskownic i osiedli. Ponadto stosowne karmniki dla ptaków (ale niedostępne dla dzików), kosze do recyklingu na biomasę (w tym zbiórka żywności dla zwierząt), punkt dokarmiania dla dużych zwierząt, np. w Lesie Miejskim. Konieczne są także parki i skwery do wygodnego i bliskiego od domu obserwowania przyrody. I w końcu regulacja nadmiaru populacji, aby zrobić miejsce w przyrodzie dla innych, zagrożonych gatunków.
Współpraca władz miasta i naukowców jest możliwa i może być owocnym rozwiązaniem tego trudnego, dziczego problemu.
To tylko część tez, jakie poruszę na swoim wykładzie. Zapraszam nie tylko do wysłuchania, ale i dyskusji.
Stanisław Czachorowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz