sobota, 29 marca 2014

Studia - świadomy wybór, czy dzieło przypadku?

Zbliża się maj i wbrew pozorom pierwsze co przychodzi mi na myśl, to nie Kortowiada, a… matury. Pewnie w dużej mierze wynika to z faktu, że mój brat przystępuje w tym roku do egzaminu dojrzałości, a po części wynika to z tego, że w czerwcu to ja przystępuję do obrony, która jest egzaminem wieńczącym kolejny etap w moim życiu, tak jak to miało miejsce po maturze. Z tego powodu tchnięta mieszaniną sentymentu i ciekawości cofnęłam się myślami 3 lata wstecz, gdy to sama zmagałam się z tymi nieszczęsnymi arkuszami, które miały zweryfikować, czy przyswoiłam należycie wiedzę, którą nauczyciele z takim zapałem starali się mi wyłożyć. Czy egzamin maturalny określił mnie jako dojrzałą osobę? Ten aspekt wyjaśnił się już w kilka tygodni po uzyskaniu świadectw, gdy musiałam dokonać bardzo istotnego wyboru, który miał w znacznym stopniu zdefiniować całe moje dorosłe życie.

Obserwując rówieśników i siebie zauważyłam, że prawdziwa nerwówka zaczęła się już po sesji maturalnej. Gorączkowe przeglądanie ofert uczelni wyższych, składanie podań aplikacyjnych i wewnętrzny niepokój, że coś może się nie udać. Narastająca niepewność i ciągle stawianie sobie pytań czy to na pewno to, czy ja właściwie chcę to studiować? A może czuję presję rodziny? Boję się reakcji znajomych, jeśli wybiorę inny kierunek? Kieruję się własnymi marzeniami, zdolnościami i zainteresowaniami, a może skupiam się tylko na skrupulatnej analizie sytuacji gospodarczej i kierunek wybieram pod kątem zapotrzebowania na rynku pracy? A może też decyduję się pójść w ślady rodziców, bo to zawsze było ich pragnieniem i nie chcę ich zawieść?

Dostrzegłam, że wśród wielu młodych ludzi z mojego otoczenia istnieje coś, co można nazwać „syndromem pomaturalnym”. Składa się z trzech etapów. Pierwszy to wybór kierunku i uczelni, któremu często towarzyszą liczne wątpliwości i wewnętrzne rozdarcie. Oczywiście istnieje grupa ludzi, która ma bardzo precyzyjnie określony cel: TEN konkretny kierunek, TA konkretna uczelnia. Jednak w wielu przypadkach wybór ten to splot różnych okoliczności, często zostawiany na ostatnią chwilę, niejednokrotnie jest dziełem przypadku. Gdy kandydat na studia podejmie już decyzję i zostaje przyjęty, następuje etap drugi: okres wakacyjnego, często beztroskiego odpoczynku, ładowania akumulatorów po wytężonej nauce i stresie egzaminacyjnym, entuzjastycznego wyczekiwania października, który ma być początkiem nowej, według niektórych podobno najwspanialszej, fazy życia. I tak z nadejściem jesieni i inauguracją roku akademickiego, gdy już jako świeżo upieczony student dumnie dzierży indeks w swej dłoni, nadchodzi etap trzeci: zderzenie z rzeczywistością. Pierwsze wykłady, pierwsze ćwiczenia i poznanie reguł rządzących uczelnią. Wszystko jest nowe i obce. Na początku niektórych to przerasta i przytłacza. Można wyróżnić tu dwa przypadki: albo dana osoba czuje, że to był dobry wybór, potrzebuje jedynie odrobiny czasu na zaadaptowanie się do nowego środowiska, albo odkrywa, że to zupełnie nie jej bajka i w zasadzie te studia to jedno wielkie rozczarowanie i pomyłka.

Doskonale pamiętam swój pierwszy dzień na uczelni. Przerażenie w oczach, gdy przeglądałam zakres materiału na najbliższe kolokwium. Po kilku minutach jednak przerażenie ustąpiło miejsca mobilizacji i ciekawości. Przecież przez całą klasę maturalną byłam przekonana, że chcę studiować biotechnologię. To był w pełni świadomy wybór, poprzedzony licznymi rozmyślaniami. Sądzę, że osoby studiujące właśnie ŚWIADOMIE, bo to tutaj kluczowe słowo, czerpią z tego większą satysfakcję i łatwiej przezwyciężają początkowe niepowodzenia (bo tych nigdy nie da się w zupełności uniknąć), niż osoby które wybrały kierunek przez wzgląd na presję otoczenia, skuszone chwytliwymi sloganami i hasłami reklamowymi, bądź podjęły tę decyzję przez zupełny przypadek.

Tego chciałabym życzyć tegorocznym maturzystom: ŚWIADOMYCH WYBORÓW. Lecz nie tylko maturzystom, ale wszystkim, którzy w najbliższym czasie będą musieli podejmować ważne decyzje. Za kilka tygodni czeka mnie obrona pracy dyplomowej. Również stanę przed kolejnym, rzutującym na moje przyszłe życie wyborem, gdzie i pod kątem jakiej specjalizacji kontynuować edukację. Nie będzie on łatwy, ale w życiu czeka mnie pewnie jeszcze wiele podobnych egzaminów dojrzałości, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym.

Katarzyna Kisielewska,
studentka 3. roku biotechnologii

3 komentarze:

  1. Czasami ciężko jest się zdecydować na wybór kierunków studiów i uczelnie jeśli mamy około 20 lat. Poniekąd jest to wybór, który może mieć znaczenie na nasze całe życie. Ja jestem szczęśliwa, że dokonałam świadomego i mądrego wyboru i pojechałam na pomorze. Zresztą bardzo przekonał mnie do tego wyboru program https://livemorepomerania.com/ który wpłynął na wybór miejsca gdzie zamierzam pozostać - czyli województwo pomorskie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na studia powinno się iść z wyboru, nie z przypadku. Dlatego trzeba dobrze przemyśleć kierunek i najlepiej by był przyszłościowy. Tutaj na tej uczelni http://www.wseiz.pl/en/studia znajdziecie właśnie takie kierunki

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinien to być świadomy wybór, jeśli nie jesteśmy pewni to lepiej jeszcze poczekać i iść na studia za kilka lat. Jeśli byście szukali polecanych uczelni to należy wspomnieć https://www.ssw-sopot.pl/finanse-i-rachunkowosc/ i o ich wydziale finansów - wysoki poziom

    OdpowiedzUsuń