Czym jest nauka, jako podstawa naszego oglądu rzeczywistości? Czy mogą uprawiać ją tylko pracownicy naukowi zatrudnieni na etacie uczelnianym? A przecież wielu, takich jak Karol Darwin, nie było etatowymi naukowcami, a mimo to wnieśli ogromny wkład do poznania i zrozumienia otaczającego nas świata. Czy absolwenci Wydziału Biologii i Biotechnologii maja szanse na rozwijanie swoich biologicznych i naukowych pasji, niezależnie od tego gdzie znajda stałe zatrudnienie?
Do dyskusji o nauce zaprasza olsztyńska kawiarnia naukowa, 11 czerwca, o godz. 17.30, w Kawiarni Literackiej i Filmowej oraz na spotkanie autorskie z dr. Romanem Hołyńskim, entomologiem, ornitologiem i podróżnikiem, autorem książki pt. "Nauka - co to takiego? Cele, podstawy, reguły" (czytaj więcej o spotkaniu i książce).
Kilka informacji o Autorze:
Mam 75 lat. Ukończyłem studia na Uniwersytecie Warszawskim i uzyskałem doktorat w Instytucie Zoologii PAN w Warszawie. Ukończyłem też dwuletni kurs Geografii Krajów Rozwijających się na Wydziale Geografii UW.
Jak chyba każdego późniejszego przyrodnika (i wielu nie-przyrodników) od wczesnego dzieciństwa fascynowały mnie rośliny i (zwłaszcza) zwierzęta, a nieco później doszły i inne aspekty przyrody (skutki tej fascynacji były zresztą nie zawsze pozytywne: tak np. o ile w szkole podstawowej byłem jeszcze „prymusem”, to już w gimnazjum i na początku studiów uniwersyteckich straciłem kilka lat, bo bez porównania bardziej interesowały mnie znajdowane w ogrodzie chrząszcze, reakcje związków manganu, skamieniałości ammonitów itp. – nie mówiąc o „nałogowo”, często po 2-3 dziennie, „pochłanianych” książkach – niż szkolne lub uniwersyteckie obowiązkowe zajęcia...).
Jako 15-latek zostałem członkiem Polskiego Towarzystwa Entomologicznego, a dwa lata później zacząłem się „poważnie” zajmować chrząszczami z rodziny bogatkowatych (Coleoptera: Buprestidae), ale inne dziedziny nadal mnie interesowały (i do dziś interesują...) tak, że jeszcze na kilka miesięcy przed egzaminem wstępnym nie byłem zdecydowany czy zdawać na biologię, geologię, chemię czy astronomię.
Na pierwszym roku studiów koledzy „zarazili” mnie ornitologią, i wspólnie (pod egidą Koła Naukowego Biologów UW) uruchomiliśmy program badania wędrówek ptaków (Akcja Bałtycka), który szybko stał się znanym i uznanym przedsięwzięciem międzynarodowym, a w rok później ukazujące się do dziś czasopismo Notatki Ornitologiczne. W 1973 r. węgierscy ornitolodzy poprosili mnie o pomoc w zorganizowaniu programu badań na wzór Akcji Bałtyckiej, i tak przez następne 10 lat co roku spędzałem (początkowo jako instruktor, potem kierując jednym z obozów badawczych) po kilka miesięcy na Akció Hungaria (praca ta została uhonorowana przyznaniem mi członkostwa dożywotniego Węgierskiego Towarzystwa Ornitologicznego), a przez trzy lata kierowałem węgierskim Centrum Obrączkowania Ptaków. Te dwie dziedziny – systematyka, biogeografia i ewolucja bogatkowatych oraz niektóre aspekty wędrówek ptaków – pozostawały w centrum moich zainteresowań przez całe życie, ale w pewnych okresach zajmowałem się również cytogenetyką ptaków, a także taksonomią roztoczy (Analgoidea) żyjących na ptasich piórach, a w ostatnich dziesięcioleciach coraz bardziej absorbują mnie ogólne problemy biologii oraz sytuacja nauki w dzisiejszym świecie.
Od założenia Fundacji Badań Naukowych (Göd, Węgry) współpracowałem z nią, będąc m.in. redaktorem czasopisma Crystal (Ser. Zoologica). Przy poparciu Fundacji zorganizowałem Pierwsze Międzynarodowe Sympozjum n.t. Buprestidae (Visegrád, 1995), i pod jej szyldem prowadziłem dla uczniów trzech podbudapeszteńskich gimnazjów cykl “seminariów” o celach i ogólnych zasadach badań naukowych – z tych seminariów wywodzi się część I obecnie „promowanej” książeczki.
Poza trzyletnim „pół-etatem” w węgierskim Centrum Obrączkowania nigdy nie byłem formalnie zatrudniony w żadnej z moich specjalności, a przez długie okresy nie miałem w ogóle „stałego” zatrudnienia; wszystkie prace naukowe były prowadzone w „wolnym” czasie i na własny koszt (czasem prywatnie „sponsorowane” przez przyjaciół), a więc, choć przez całe życie robiłem to, co moi mający więcej szczęścia koledzy, i osiągnąłem (jak wielu z nich przyznaje) nie gorsze rezultaty (jestem – z kilkoma wyjątkami jedynym – autorem ponad 90 publikacji naukowych), to jako „społecznie niebezpieczny pasożyt” nietylko pod względem dochodów i poziomu życia nigdy się nawet nie zbliżyłem do „średniej krajowej”, ale obecnie jestem „emerytem bez emerytury”! Tym niemniej, przy znacznym – niekiedy decydującym – wsparciu przyjaciół, ograniczając potrzeby do minimum i wykorzystując wszystkie dostępne możliwości, udało mi się odwiedzić ponad 20 europejskich i pozaeuropejskich muzeów zoologicznych, a także odbyć kilka egzotycznych podróży po Nową Gwineę włącznie.
Roman B. HOŁYŃSKI
Zapraszamy do dyskusji, zarówno na spotkaniu z Autorem jak i na naszym wydziałowym blogu.
St.Cz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz