czwartek, 14 czerwca 2012

Biochemia, ProEdu i kraina sushi


Od 29 maja, a tak naprawdę od 30 mam okazję odbywać staż dydaktyczny na Uniwersytecie Hokkaido w Sapporo. Dzięki uprzejmości Profesora Hashidoko i wsparciu finansowymUniwersytetu Warmińsko–Mazurskiego w Olsztynie (program ProEdu) dostałem niepowtarzalną okazję przylotu do Japonii i nauczenia się wielu ciekawych rzeczy.

 Ale od początku. Podróż bezproblemowa, ale niemiłosiernie długa. Na początek prawie dwie godziny lotu do Frankfurtu, później 11h lotu do Tokio, kolejna przesiadka i następne 2h lotu do Sapporo. Na lotnisku czekał wspomniany prof. Hashidoko. Po osiągnięciu punktu docelowego (Sapporo), szybkie wprowadzenie w kulturę japońską i jeszcze szybsza, piesza wycieczka po okolicy Uniwersytetu Hokkaido, gdzie niedaleko znajduje się uniwersytecki Guest House. Po 24h podróży różnymi środkami komunikacji w końcu można odpocząć. Padłem i wstałem dopiero rano ok 9:30. Szybki spacer na uniwersytet ok. 20 min drogi. Po drodze setki rowerzystów i pieszych maszerujących do pracy (zobacz zdjęcie na dole). Na początku ciężko było przywyknąć, że na przejściu dla pieszych najpierw trzeba spojrzeć w prawą (ruch lewostronny) a potem w lewą, bo można się co nieco zdziwić. Wizyta w laboratorium prof. Hasidoko i kolejne zdziwienie. Japończycy to mistrzowie w wykorzystywaniu wolnej przestrzeni, nigdy jeszcze nie widziałem tyle sprzętu laboratoryjnego „upchanego” na tak małej powierzchni. W sumie to muszę przyznać, że ktoś kto projektował laboratorium miał głowę na karku. Tutaj nie ma miejsca na pomyłki, wszystko jest z góry przemyślane, wygląda i funkcjonuje bez zarzutu.

Przyroda ożywiona: roślinność bardzo podobna do tej którą mamy w Polsce, dużo dębów, buków, wiązów, widziałem nawet brzozy, bardzo często widać również sosny i kasztanowce (tutaj jeszcze nie przekwitły). Ale co tam pospolite drzewa. Miłorząb japoński gdzie nie spojrzeć, w sumie to gdzie miałby być. Przeróżnej maści kolorowe krzewy, wiele odmian klonów, ogromne magnolie z wielkimi kwiatami. Dość o roślinach, chociaż ze zwierząt oprócz psów widziałem tylko wszechobecne kruki, jakieś takie znacznie większe niż nasze. Podobno są na tyle bezczelne, że kradną mięso z grilla, wystarczy się odwrócić. Niczym sępy czyhające na kawałek miecha.
Ludzie: bardzo mili, otwarci, chętni do pomocy. Nikt nigdy mi się w życiu nie kłaniał tyle razy, ale to jest taka kultura, która dla Europejczyka wydaje się na pierwszy rzut oka nieco dziwaczna. Jak wspomniałem wcześniej, wszyscy są pracowici i bardzo punktualni, praca w laboratorium trwa od 9:00 do 21:00. Może dlatego Japonia jest tak rozwiniętym krajem. Dominującym środkiem transportu, na krótkie odległości jest oczywiście rower z koszykiem z przodu. Jak się łatwo domyślić jest wiele miejsc, gdzie można go „zaparkować”. 
Jedzenie: Hmm…Dużo by o tym pisać, mi po prostu smakuje wszystko. Prawdziwe sushi można kupić tylko w Japonii, a ponadto wyspa Hokkaido słynie z genialnego sushi. Co bardziej interesujące, miałem okazję spróbować tego przysmaku w drugim co do jakości i popularności miejscu na wyspie w samym Sapporo. Pierwsze i najlepsze jest w Otaru. Dla zobrazowania tego i owego parę zdjęć.

Bartosz Nitkiewicz (i jego blog)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz