wtorek, 26 lutego 2013

Czym jest życie? W poszukiwaniu istoty życia biologicznego, uogólnienia i najważniejsze zasady.

Porównanie istoty życia intryguje nie tylko biologów ale również lekarzy, filozofów. Zjawisko życia jest tym, co pojawia się w ludzkim poznawaniu świata w sposób oczywisty. Jako pedagog, ekonomista, na początku mojej drogi poznawania biologii próbuję odkryć tajemnicę życia. Do poszukiwania odpowiedzi zachęcam wszystkich tych, którzy przygodę z biologią dopiero zaczynają, tych, którzy chcą odkrywać, poznawać - życie i nie tylko.

Pytanie o istotę życia może być postawione w związku z badaniami organizmów żywych. Z biologicznego punktu widzenia życie to zespół tzw. procesów życiowych, wysoko zorganizowanych funkcjonalnie przemian fizycznych i reakcji chemicznych, zachodzących w wysoko zorganizowanych morfologicznie (o hierarchicznej strukturze) i wyodrębnionych z otoczenia układach fizycznych, zawierających zawsze kwasy nukleinowe i białka tzw. organizmach (osobnikach) składających się z jednej lub kliku komórek oraz zjawisk biologicznych zachodzących z udziałem tych związków.

Życie jest hierarchicznie zorganizowane. Poszczególne stopnie hierarchii różnią się między sobą wielkością, masą, sposobem integracji. Najniższy poziom hierarchii życia stanowi komórka. Wykazuje ona wszystkie czynności cechujące życie a ponadto wszystkie czynności organizmów opierają się na czynnościach komórek.

Komórka może już sama w sobie stanowić odrębny organizm (bakterie są pojedynczymi komórkami), może też budować ciała organizmów wielokomórkowych (np. brunatnice). Komórki mogą łączyć się w wyspecjalizowane zespoły wyróżniające się strukturą, położeniem i pochodzeniem oraz mogą pełnić określone funkcje w organizmie tworząc tkanki. Zespół tkanek tworzy organy/narządy. Organy u roślin to wyspecjalizowane centrum funkcjonowania organizmu zbudowane z wielu różnych typów tkanek. U zwierząt tkanki organizują się w funkcjonalne narządy. Narządy mogą tworzyć całe systemy, układy, które wspólnie odpowiadają za specyficzne funkcje organizmu – jednostkowej formy życia.

Wszystkie osobniki danego gatunku żyjące w granicach konkretnego obszaru nazywamy populacją. Współżycie takie narzuca osobnikom różne rygory i wpływa na ich działalność w środowisku, liczebność. Natomiast zespół populacji organizmów zasiedlających konkretny teren nazywamy biocenozą. Osobniki te należą do różnych gatunków i powiązane są ze sobą zależnościami pokarmowymi. Jeżeli weźmiemy pod uwagę oprócz wszystkich organizmów występujących na danym obszarze, nieożywione elementy tego obszaru jak np. gleba, woda, gazy atmosferyczne, światło to mamy do czynienia z ekosystemem. Analizując wszystkie środowiska naszej planety, które zamieszkałe są przez organizmy żywe, obszary lądowe, wody, część atmosfery będziemy mówili o biosferze.

Życie każdej żywej struktury posiada cechę czasowości. Przejawia się ona poprzez pojawienie się, trwanie oraz śmierć. Śmierć organizmu nie przerywa bezpośrednio procesów życiowych na innych poziomach i nie oznacza natychmiastowej śmierci narządów. Również następująca po pewnym czasie śmierć narządu nie oznacza śmierci komórek wchodzących w jego skład. Śmierć organizmu nie oznacza śmierci populacji.

Czy można odpowiedzieć na pytanie "Czym jest życie"? W swojej pracy próbowałam zmierzyć się z tym tematem, dobrać odpowiednie zagadnienia, podać przykłady. Jednak moje rozważania chcę zakończyć kilkoma strofami wiersza W. Szymborskiej.
(…) Nie znajduję mówię życiu z czym mogłabym cię porównać.
nikt nie zrobi drugiej szyszki ani lepszej, ani gorszej.
Chwalę hojność, pomysłowość, zamaszystość i dokładność,
i co jeszcze i co dalej czarodziejstwo, czarnoksięstwo.


Marta Monika Bagińska
Studia Podyplomowe: Biologia

wtorek, 19 lutego 2013

O cytometrze przepływowym w LDM

Wiadomości Uniwersyteckie zaglądają do Laboratorium Diagnostyki Molekularnej Wydziału Biologii i Biotechnologii UWM  w Olsztynie.

poniedziałek, 18 lutego 2013

sobota, 16 lutego 2013

Zieleń miejska - naturalne bogactwo miasta

(Olsztyn, okolice Mostu Jana, for. S. Czachorowski)
Szanowni Państwo,
W tym roku zapadnie decyzja przesądzająca, prawdopodobnie na wiele lat, los ogrodów działkowych w naszych miastach. Po zeszłorocznym wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zakwestionował ustawowe uprawnienia Polskiego Związku Działkowców, sejm musi uchwalić nową ustawę uwzględniającą zastrzeżenia Trybunału Konstytucyjnego. Wiele osób obawia się, że nowa ustawa może przyczynić się do likwidacji miejskich ogrodów działkowych. Istnieją ogromne naciski, zwłaszcza ze strony władz samorządowych, aby ogrody działkowe położone w miastach usuwać, ponieważ przeszkadzają w ich rozwoju. Nie powinniśmy lekceważyć tego argumentu. Dlatego należy na nowo przemyśleć miejsce i rolę ogrodów działkowych w systemie społeczno-przyrodniczym naszych miast. Powinniśmy się zastanowić jak pogodzić naturalne potrzeby rozwojowe miast z korzyściami odnoszonymi przez całe społeczeństwo z ogrodów działkowych.

Co należy zrobić, aby ocalić te tereny przed ich likwidacją w miastach? Zwłaszcza, że na świecie obserwuje się odwrotne tendencje – coraz popularniejszy staje się nurt tak zwanego ogrodnictwa miejskiego. Mamy nadzieję, że tak jak w poprzednich latach, i w tym roku zechcą Państwo licznie włączyć się do dyskusji (także w formie referatu, posteru lub prezentacji) i razem spróbujemy zastanowić się nad przyszłością ogrodów działkowych w naszym kraju.

Do Państwa dyspozycji przygotowaliśmy następujące bloki tematyczne:
- Ogrodnictwo miejskie - moda czy konieczność?,
- Co dalej z Ogrodami działkowymi w miastach?
- Ogrody działkowe a hortiterapia.

Program:
I dzień - sesje referatowe, spotkanie towarzyskie,
II dzień - sesja referatowa, sesja posterowa, dyskusja, wystawy, prezentacje, pokazy, promocje.

Miejsce i termin konferencji: Toruń, 10-11 października 2013 r, Ratusz Miejski Rynek Staromiejski 1. Osoby zainteresowane przedstawieniem referatu (komunikatu) lub posteru prosimy o: przesłanie streszczenia (do 300 słów) w postaci elektronicznej (*.doc) do dnia 31.03.2013 r. na adres sekretariatu konferencji. O zakwalifikowaniu referatu autorzy zostaną powiadomieni drogą mailową do 15.04.2013 r. wraz z informacją o sposobie jego przygotowania do publikacji (dostępną także na www.zielenmiejska.org). Ostateczną wersję referatu w formie wydruku i wersji elektronicznej, po zakwalifikowaniu należy przesłać na adres Sekretariatu Konferencji do dnia 30.06.2013 r.

Organizatorzy: Urząd Miasta Torunia,Polskie Zrzeszenie Inżynierów i Techników Sanitarnych Oddział Toruń.
Sekretarz naukowy: prof. dr hab. Marek Kosmala (SGGW Warszawa). Komitet organizacyjny: mgr inż. Elżbieta Oleksiejuk (NOT), mgr Szczepan Burak (UM Toruń) mgr inż. Paweł Piotrowiak (PZITS O/Toruń). Koordynator prezentacji promocyjnych: mgr Jerzy Piotrowiak (PZITS O/Toruń).

Sekretariat Konferencji: Polskie Zrzeszenie Inżynierów i Techników Sanitarnych Oddział Toruń Ul. Piernikarska 4/1, 87-100 Toruń tel. 056 662-90-75, fax. 056 662-90-73 www.zielenmiejska.org, facebook e-mail: szkolenia.pzits@vp.pl

czwartek, 14 lutego 2013

Solidność i rzetelność


Studiowanie to nie tylko zdobywanie informacji i kształcenie profesjonalno-zawodowe. To także okazja do kształcenia charakteru i zdobywania kompetencji społeczych. Studiowanie to okres, którym na pewno warto  zakończyć szkolne uczenie się dla ocen i zacząć pogłębiać różnorodne cechy charakteru. One się na pewno przydadzą w pracy. Na przykład solidność i rzetelność w wykonywaniu doświadczeń, zadań w czasie ćwiczeń czy wypełnianie zobowiązań. Nie ma z tego oceny w indeksie. Ale ślady zostają w pamięci innych ludzi. Zarówno rzetelność jak i brak rzetelności.

Za kilka dni kolejny semestr i kolejna okazja do kształtowania swoich cech charakteru i zdobywania kompetencji społecznych, zwanych miękkimi. Bo są trudne do zweryfikowania. Ale są ważne. Nie zostawiają śladów w postaci ocen w indeksie ale zostawiają ślady w pamięci. Tak się buduje swój wizerunek. Już na studiach. Zawsze można zacząć, bo nigdy nie jest za późno.

St.Cz.

sobota, 9 lutego 2013

O szukaniu pracy i o biznesie farmaceutycznym z perspektywy doktoranta

Trudne jest życie studenta i absolwenta z szukaniem pracy. Młodzi i zdolni ludzie chcieliby się rozwijać i pracować naukowo, ale trudno im znależć etat na uczelni czy instytucji naukowej. Pewnym rozwiązaniem są studia doktorancie, ale nie zawsze jest stypendium, a jak jest, to nie zawsze wystarcza. Szukanie pracy to chleb powszedni młodego, wykształconego człowieka. Podzielcie się waszymi doświadczeniami w szukaniu pracy jako absolwenci Wydziału Biologii i Biotechnologii UWM. NIżej tekst z bloga Bartosza Nitkiweicza ( O biznesie farmaceutycznym)
*   *   *
I mi zdarzyło się pracować przez prawie 1,5 roku jako przedstawiciel (reprezentant) medyczny, w „środowisku” pkreślany jako „rep”. No ale po kolei. W trakcie 5 roku studiów doktorskich, po skończeniu części doświadczalnej pracy oraz po skończeniu się stypendium doktorskiego (niebagatelnej kwoty 1044 zł/mc, po nocach mi się ta suma śniła), postanowiłem poszukać jakiejś pracy. A że z wykształcenia jestem (byłem w owym czasie) magistrem nauk biologicznych, naturalnym obok zawodu nauczyciela stał się wybór pracy jako rep (będę pisał w skrócie). Ile to się człowiek nasłuchał, jakie to fantastyczne pieniądze można zarobić będąc repem, jaka to cudowna praca itp.

Zacząłem wiec wysyłać swoje cudowne CV. Początkowo umieszczałem w nim informację, że kończę studia doktorskie z biologii, lecz po pewnym czasie, a ściślej, po braku odzewu, postanowiłem tę informację zataić. No i nagle zaczęły się odzywać różne firmy farmaceutyczne. Byłem nawet na kilku rozmowach kwalifikacyjnych, bez przygotowania, nie wiedząc co mam mówić, żeby się spodobało. Jak łatwo się domyślić - nie spodobało się. Zrażony niepowodzeniami postanowiłem zgłębić bardziej charakter pracy repa. Pierwszy wynik z Google i przekierowanie do WIKI – Etapy wizyty akwizytora (śmieszne, ale prawdziwe, bo przedstawiciel medyczny to nic innego jak akwizytor). Zadziałało już na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej. Dostałem się do drugiego etapu kwalifikacji w firmie G. Pojechałem więc do pewnego miasta na P pod Warszawą na drugi, a jak później się okazało również na trzeci etap kwalifikacji. W siedzibie firmy G czekał na mnie dyrektor sprzedaży (mgr chemii jak się później dowiedziałem), pan M. No i zaczęła się rozmowa, tak naprawdę decydujący etap. Jako osoba z poza branży farmaceutycznej zostałem nieco bardziej ulgowo potraktowany. Miałem zaprezentować pewien lek Panu M, który wcielił się na krótką chwilę w lekarza. Następnie zostałem zapytany o znajomość portfolia leków firmy G. Tu chyba zrobiłem największe wrażenie na moim rozmówcy bo leki te były stosowane na jeden z układów fizjologii człowieka (zresztą jak każde inne leki). Moja wiedza merytoryczna pozwoliła mi na dostanie pierwszej wymarzonej pracy jako Reprezentant Medyczny firmy G (kwiecień A.D. 2010). Pensja może nie była jakaś powalająca, ale samochód, komóra i lapek przesądziły sprawę.

Praca zaczęła się od szkolenia merytorycznego, jako że firma G to firma oryginalna i na to był kładziony duży nacisk. Szkolenie trwało przez prawie 3 tygodnie. Oprócz mnie na owym szkoleniu było chyba 7 osób z różnych regionów Polski. Czas mijał szybko i wesoło, choć w międzyczasie przytrafił się 10 kwietnia.

Nadszedł czas na pracę w terenie. I tutaj pojawiły się pierwsze schody, a mianowicie kolejki do lekarzy. Według prawa (jakie by ono nie było) rep nie ma prawa odwiedzać lekarza w gabinecie w godzinach pracy. Pytanie tylko, który lekarz ma czas po godzinach pracy na pogaduchy z przedstawicielem. No wiec co, trzeba udawać, że się jest pacjentem albo że się przyszło po receptę itd. Niestety większość prawdziwych pacjentów rozpoznaje repów na kilometr i wtedy zaczyna się jazda. „A Pan to na którą?” – bo taka jedna czy druga ma wizytę na 14., ale przychodzi do przychodni o 8. żeby popilnować kolejki, pogadać z innymi, albo zwyczajnie wyjść z domu z nudów. Właśnie tacy pacjenci to zmora wszystkich repów. Nie ma co się wdawać z nimi w kłótnię, bo przecież zaraz trzeba iść do gabinetu obok, a jeszcze nie daj Boże ktoś wyczai, że jesteś przedstawicielem, wtedy jesteś spalony. No ale dobra, udało się wejść do lekarza. Wchodzisz przedstawiasz się i pytasz czy możesz zamienić dwa słowa. Najgorszy jest każdy pierwszy raz u danego lekarza, człowiek ani cię zna, ani lubi, czeka co masz mu do powiedzenia.

Pamiętam swoje pierwsze wejście, to był koszmar. Nie dość, że się nasiedziałem pod gabinetem to jeszcze potem trochę stresu przed lekarzem. Początki zawsze bywają trudne, zwłaszcza jak się jest „świeżakiem”. Na szczęście miałem okazję promować dobre, znane, oryginalne leki, więc lekarze wydawali się mili, znali doskonale te leki. Z czasem było oczywiście lepiej, nauczyłem się jak gospodarować czasem i jak postępować z pacjentami.

I tak sobie pracowałem w firmie G przez prawie rok czasu. W międzyczasie zmienił mi się kierownik regionalny oraz teren. Do momentu zmiany miałem dość zadowalające wyniki, które pozwalały otrzymać premie za realizację planów. Po zmianie terenu i kierownika sytuacja się zmieniła. Z DM (District Manager) nie miałem już tak dobrego kontaktu jak z poprzednim i teren wydawał się znacząco słabszy. Nagle pojawiła się szansa na zmianę firmy G na firmę S. W prawdzie inna działka, dotycząca innego układu z fizjologicznego, ale robota taka sama – akwizycja (nazywajmy rzeczy po imieniu). Zdecydowałem się zmienić G na S (lepsza kasa itp.). Odejście z G nie obyło się bez problemów. Ten sam dyrektor sprzedaży, który mnie zatrudniał, postanowił się zemścić za to, że ja podobno puściłem informację po firmie, że odchodzę do S na dużo lepszych warunkach. Jako jeden z punktów rozwiązania umowy za porozumieniem stron było zwrócenie pewnej kwoty za tzw. szkolenie wstępne. Niestety umowa z firmą G była skonstruowana tak a nie inaczej no i musiałem zwrócić ową sumę. Dopiero po pewnym namyśle stwierdziłem, że umowa ta została skonstruowana bezprawnie, a szkolenia jako takiego nie było, chociaż tak zostało to nazwane, a było to po prostu przygotowanie pracownika do wykonywania obowiązków służbowych, co leży w gestii pracodawcy i jest bezpłatne.

No dobra, zmieniłem pracę, zacząłem pracować w firmie S. Praca ta różniła się od poprzedniej właściwie i aż lekami. Firma S to firma generyczna (odtwórcza), nie produkuje (sprzedaje) leków (substancji) oryginalnych. A więc praca polega głównie na kontaktach z aptekami, ale o tym w podsumowaniu. S to duża korporacja, rządząca się swoimi prawami, co nie do końca ułatwia pracę, w szczególności osobom świeżo zatrudnionym. Nie wiadomo do kogo się zwrócić z jakimś problemem. A poza tym nowy DM, hm jakoś tak się dziwnie ułożyło, że ten był najgorszy. Jednym słowem stałem na równi pochyłej, co szef to gorszy kontakt i współpraca. Pracowałem, pracowałem, aż przyszedł 19.08.2011, kiedy to zostałem zwolniony z firmy S, podobno za złe (słabe) wyniki. I tak skończyła się moja przygoda z biznesem farmaceutycznym.

A teraz podsumowanie….Większość lekarzy nie wypisze leku, nie mając jakiś korzyści od firm farmaceutycznych. Są to korzyści legalne (sponsoring konferencji, mały gadżet do 100 zł i to tyle) lub mniej legalne (nad tym nie będę się rozwodził). Dla kogoś kto nigdy nie pracował w tej branży, lekarz to człowiek który stawia sobie dobro pacjenta na pierwszym miejscu i leczy go najlepszymi dostępnymi lekami, przy okazji robiąc to zupełnie bezinteresownie. No cóż, prawda jest zgoła inna. Po 1,5 rocznym doświadczeniu wiem, że to firmy farmaceutyczne leczą pacjentów, a nie lekarze. Skoro lekarz X miał konferencję sponsorowaną przez firmę Y, to ta firma wymaga pisania przez lekarza konkretnego leku i nie oszukujmy się, że jest inaczej. Nie koniecznie musi to być lek najlepszy. Kolejna sprawa to apteki. Niestety NFZ musi liczyć się z każdym groszem, pacjenci zresztą też i dlatego dopuszcza się do zarejestrowania 24 odpowiednik na rynku. I tu ciekawostka (której nie jestem w 100% pewny), każdy kolejny lek odtwórczy (generyczny) może się różnić od ostatniego zarejestrowanego leku o +- 20%. Tak więc skoro mamy 24 odpowiedniki, to ostatni może się różnić od leku oryginalnego o 480% procent. Tak jak wspomniałem dla NFZ i pacjenta liczy się cena, dlatego w aptekach powszechnie jest stosowana wymiana leków na tańszy „odpowiednik”. Ile razy zdarzyło się każdemu z nas usłyszeć takie zdanie w aptece: „A nie chce Pan/Pani czegoś tańszego, to to samo tylko tańsze”. No kto o zdrowych zmysłach powie, że nie chce, ślepo wierząc farmaceucie. Po co płacić 80 zł za lek X skoro możemy mieć lek Y (podobno taki sam) za 1 gr. Głupota do kwadratu, bo taka promocja zwykle trwa tydzień góra dwa, a po tym wracamy do normalnej ceny czyli np. 60 zł. Niestety to jest dozwolone, a wręczy wymagane, żeby zaproponować tańszy odpowiednik. Pytanie, kto na tym zarabia? Na pewno nie jest to bezinteresowne działanie. A jakim prawem farmaceuta ma podejmować decyzję terapeutyczną, od tego jest lekarz. Dlaczego nikt nie sprawdza kontaktów firm farmaceutycznych z aptekami/sieciami aptek. Dlaczego apteki wydają te leki, które zalegają im na półkach, kto na to pozwala? Dlaczego nie może być tak, że każdy lek (substancja czynna) w każdej aptece kosztuje tyle samo?

Z własnych doświadczeń wiem skąd biorą się kolejki u lekarzy czy lekarzy specjalistów. W większości, pacjenci przychodzą do lekarza bezpodstawnie, tak na wszelki wypadek. A gdyby tak wprowadzić małą odpłatność za każdą wizytę, powiedzmy 5 zł. Dam sobie rękę uciąć, że kolejki zmniejszyły by się znacząco. To tyle moich wypocin/wspomnień/podsumowania dotyczącego pracy jako przedstawiciel medyczny.

Na koniec napiszę tylko, że było parę plusów tej pracy:
1 – kontakt z naprawdę fajnymi ludźmi
2 – kontakty, znajomość z lekarzami, która może okazać się przydatna.

Na szczęście od 1 października wracam na uczelnię. That’s all folks.

Bartosz Nitkiewicz

piątek, 8 lutego 2013

Drobne zbiorniki wodne jako układy modelowe

Drobne zbiorniki okolic Butryn, uwzględnione w badaniach wieloletnich, fot. S. Czachorowski
Drobne zbiorniki wodne jako układy modelowe stanowią doskonały poligon badawczy dla szeroko rozumianych badań ekologicznych, badań z zakresu biologii ewolucyjnej, ochrony przyrody oraz monitoringu globalnych zmian środowiska. Te specyficzne siedliska pełnią bardzo istotną rolę w zachowaniu różnorodności biologicznej, utrzymaniu małej retencji oraz funkcję typowo krajobrazową.

Termin zgłoszenia udziału w konferencji i przesyłania streszczeń: 30. 03. 2013 r.

Kontakt: Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie Katedra Hydrobiologii
ul. Dobrzańskiego 37,
20-262 Lublin
tel. 81 461 00 61 w. 316
e-mail: drobne.zbiorniki@interia.pl

czwartek, 7 lutego 2013

Absolwencki nokturn i kortowskie klimaty na liście bestsellerów

Spotkanie olsztyńskich blogerów w Kawiarni Moja,. fot. S. Czachorowski
Studenci w czasie pobytu na uczelni zazwyczaj dużo piszą. Ale nie zawsze są to tylko kolokwia, testy sprawozdania i egzaminy. Czasem są to artykuły naukowe, czasem publicystyka naukowa i popularyzacja wiedzy a czasem nawet blogi. Rozsmakowani w pisaniu nie przestają nawet po otrzymaniu dyplomu. Przykładem jest Marcin Rabka i jego e-książka pt. NOCTURNE (ISBN 978-83-7386-786-4), wydana w 2012 nakładem Wydawnictwa Nowy Świat.

 Marcin Rabka jest absolwentem biologii UWM (rocznik 2009), który czasem zagląda na naszego, wydziałowego bloga i kortowski okres pięciu lat spędzonych w Olsztynie wspomina z nutą radości i tęsknoty. Obecnie jest nauczycielem biologii w gimnazjum, hobbystycznie zajmuje się literaturą piękną. Tak, tak, biolodzy i biotechnolodzy nie mają klapek na oczach.

W ubiegłym roku warszawskie wydawnictwo "Nowy Świat" wydało jego powieść pt.: "Nocturne" w formie e-booka. Bo młode pokolenie jest nowocześniejsze od nas. Pan Marcin w swojej książce sporo miejsca poświęcił na opis piękna przyrody Kortowa i specyficznego klimatu starego Olsztyna. Co więcej, ogólnopolski portal wydawniczy, dokonał niedawno literackich podsumowań roku 2012 i książka Marcina Rabki znalazła się na liście bestsellerów. Powieść została przyjęta pozytywnie. (Więcej informacji: Nocturne - eBook).

Tak się ta powieść zaczyna: "Dzwony na wieży katedry wybiły osiemnastą. Kocie łby olsztyńskiej Starówki tonęły w kałużach deszczu, który padał już od wczesnego popołudnia. Woda bulgotała w rynnach, stukała w okna oświetlonych kamienic, dudniła w blachę parapetów, tu i ówdzie przedostawała się ciurkiem przez drewniane, przegniłe ramy balkonowe do wnętrza domów, a niekiedy nawet przeciekała przez nieszczelne dachówki położone jeszcze w czasach powojennych, powodując przypływ wilgoci na sufitach mieszkańców poddaszy. Krople oczyszczały pokryte wielkomiejskim kurzem reklamowe billboardy, plakaty i ogłoszenia poprzyklejane do walcowatych słupów, murów, płotów. Strugi zimnej deszczówki spływały po szybach, rzeźbionych bramach, filarach, pomnikach, mknęły wartko poprzez kamienne drogi, deptaki, uliczki, zaułki i z tajemniczym szmerem znikały w podziemnych kanałach, dających schronienie bezdomnym, poszukiwanym listami gończymi przestępcom i uciekinierom ze Wschodu."

St.Cz.

środa, 6 lutego 2013

Priony

Występowanie chorób prionowych na terenie Europy znane jest od setek lat. Przez większość tego czasu, nie zdawano sobie sprawy z dokładnej przyczyny śmierci wielu ludzi oraz setek sztuk zwierząt. Dopiero w latach 80-tych, amerykański biochemik i neurobiolog, Stanley Ben Prusiner opracował hipotezę prionu – białkowego czynnika infekcyjnego, w budowie prostszego niż budowa wirusa, odpornego na działanie większości czynników dezaktywujących. Za opracowanie teorii prionowej Stanley Prusiner otrzymał w 1997 roku Nagrodę Nobla.

W trakcie badań prowadzących do poznania struktury oraz właściwości prionów, światem naukowym wstrząsnęło kilkukrotnie. Już w 1985 roku okazało się, że gen, którego produktem jest białko prionowe, jest genem komórkowym i posiadają go wszystkie organizmy – od muszki owocowej do człowieka, a samo białko prionowe pełni nie do końca poznane funkcje w układzie nerwowym. W późniejszych latach, po zbadaniu struktury białka prionowego, okazało się, że funkcje patogenne wynikają z jego odmiennej struktury II-go rzędowej. Strukturę II-go rzędową białka fizjologicznego (PrPc), tworzą w większości α-helisy. Prionowe białko infekcyjne (PrPsc), w swej strukturze zawiera ponad 40% β-kartek. Zmiany w budowie prionu prawdopodobnie przyczyniają się, do częściowej oporności białka patologicznego na działanie enzymów. Wynikiem tego, jest pozostawiony w komórkach mózgu rdzeń o masie 27 -30 kDa.

Twórca teorii prionowej – Stanley B. Prusiner – stwierdził także, że prionowe białko infekcyjne, po wniknięciu do organizmu (np. wskutek spożycia zakażonego mięsa), zdolne jest do zmiany konformacji białka fizjologicznego. Na drodze reakcji łańcuchowej, w organizmie raz zainfekowanym, zachodzą daleko idące zmiany strukturalne w tkance mózgu. Badając strukturę genu białka prionowego (Prnp), dowiedziono, że w sekwencji aminokwasowej tego genu, może dojść do spontanicznych mutacji, polegających na zamianie jednego aminokwasu na inny. Przyczynia się to, do powstania prionowego białka infekcyjnego. Tak, raz już powstały prion zakaźny, w podobny sposób jak to opisano powyżej, wpływa na zmianę prionowych białek fizjologicznych.

Do grupy szczególnego ryzyka, związanego z możliwością zakażenia prionami należą m.in. pracownicy uboju bydła i przetwórstwa mięsnego, zootechnicy, pracownicy ZOO, przemysłu farmaceutycznego oraz laboranci, którzy na co dzień mają kontakt ze zwierzętami laboratoryjnymi. Jednostek chorobowych, wywołanych prionami opisano wiele. Wspólnymi cechami tych chorób są: przynależność do tzw. pasażowalnych encefalopatii gąbczastych, długi czas inkubacji oraz przełamanie bariery gatunkowej przez czynniki infekcyjne.

Do najbardziej znanych, odzwierzęcych, chorób prionowych zalicza się najwcześniej odkrytą Scrapie, atakującą owce oraz chorobę szalonych krów (BSE), której epidemia w latach 90-tych, zmusiła ludzi do wybicia setek tysięcy sztuk bydła. Jedną z pierwszych chorób prionowych stwierdzonych u człowieka jest tzw. choroba Kuru. Została zdiagnozowana u członków plemienia Fore osiadłego w Nowej Gwinei. Choroba szerzyła się, w tym przypadku, na skutek rytualnego kanibalizmu. Innymi chorobami, wywołanymi przez białka prionowe są: klasyczna forma choroby Creutzfeldta – Jacoba występująca u osób starszych, tzw. nowy wariant choroby Creutzfeldta – Jacoba (nvCJD), pojawiający się u nastolatków oraz jatrogenna choroba Creutzfeldta – Jacoba (jCJD), do której dochodzi wskutek zakażenia klasyczną formą CJD, podczas procedury medycznej.

Wkrótce po wybuchu epidemii BSE w latach 90-tych, rozpoczęto poszukiwania leku, który zapewniłby bezpieczeństwo człowiekowi w przypadku kolejnych epidemii. Początkowo uważano, że wynalezienie szczepionki nie jest możliwe, jednak w dobie gwałtownego rozwoju biologii molekularnej i biotechnologii, ze świata nauki docierają do nas coraz to nowsze informacje o tym, że wynalezienie takiej szczepionki będzie możliwe.

Marcin Martyniak
Student biotechnologii

Literatura:
1. Priony – zagrożenia biologiczne spuścizną byłego tysiąclecia. M.A. Zużewicz, AM w Warszawie, 2001.
2. Wciąż fascynujące priony, P. P. Liberski, Alergia, Astma, Immunologia, 1998, 3(2), 85-91.
3. Choroby prionowe, Z. Hałat, Alergia, 2002, 4(15).
4. Priony i choroby przez nie wywoływane.
5. Prions, D.W. Colby & S.B. Prusiner, Biology, 2011,3.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Aktywne metody ochrony przyrody w zrównoważonym leśnictwie

Zapraszamy do udziału w IX Konferencji z cyklu "Aktywne Metody Ochrony Przyrody w Zrównoważonym Leśnictwie", która odbędzie się w Rogowie w dniach 27-28 marca 2013 roku.
Temat przewodni konferencji brzmi: METODY OCHRONY I GOSPODAROWANIA POPULACJAMI DZIKICH ZWIERZĄT W LASACH.
Planowane sesje tematyczne
1. Lasy jako ostoja gatunków dzikich zwierząt
2. Łowiectwo a ochrona dzikich zwierząt
3. Metody zapobiegania kolizjom drogowym ze zwierzętami
4. Rola i zasady funkcjonowania ośrodków rehabilitacji zwierząt
5. Efektywność reintrodukcji jako metody ochrony zagrożonych gatunków
6. Wdrażanie nowoczesnych technik badawczych w ochronie dzikich zwierząt

Termin zgłaszania propozycji referatów upływa 25 lutego 2013 r. Szczegóły na stronie: http://cepl.sggw.pl/konferencja/amop/index.htm

 Centrum Edukacji Przyrodniczo-Leśnej Leśny Zakład Doświadczalny SGGW w Rogowie

International Conference on Molecular Biotechnology and Innovations for Healthy Life

It is our privilege to invite you for the 12th ScanBalt Forum and 7th edition of an unique series of conferences known as "Bioinnovation International Summit".
The conference taking place October 16th-18th 2013 in Gdańsk is a result of an innovative cooperation between ScanBalt, the Intercollegiate Faculty of Biotechnology, University of Gdańsk - Medical University of Gdańsk, Innovation Synergy and PRO SCIENCE Poland Ltd. The conference is a combination between ScanBalt Forum and the Bioinnovation International Summit, and is named Bioinnovation & ScanBalt Forum 2013.
 Registration is opened.  The registration for Bioinnovation & ScanBalt Forum 2013 is opened. Please notice the parallel sessions and decide which workshops are most interesting for you. The detailed session descriptions will be published soon. Take advantage of the early registration and pay less!
Preliminary conference program - Get an overview of the conference program at www.scanbaltforum2013.org and plan your visit to Gdańsk. Poster session: we now accept abstracts for the poster session and You are invited to take part in the poster contest! The best posters will be awarded attractive prizes.
 You are invited!
 Register at www.scanbaltforum2013.org and take part in the Bioinnovation & ScanBalt Forum 2013! 

Andrzej Sieradzan

piątek, 1 lutego 2013

O możliwościach świni słów kilka…

Niestety bezmyślne wyśmiewanie się z innych z użyciem słowa „świnia” stało się dość powszechne. To przykre… Jednak mam malutką nadzieję, że w świetle dzisiejszej i przyszłej wiedzy, epitet ten zmieni swoje znaczenie. Może określenie „Ty świnio!” nie będzie odbierane w sposób negatywny, a wręcz przeciwnie stanie się powodem do dumy, będzie jednym z wielu komplementów. I pewnie w tym momencie większość z Was pomyśli, że zwariowałam.

Ale zastanówmy się, czym tak naprawdę jest świnia domowa (Sus scrofa f. domestica). Czy aby tylko źródłem cennego mięsa wykorzystywanego w przetwórstwie mięsnym? Oczywiście, że nie. Dziś już wiemy, że gatunek ten jest zbyt cenny aby wykorzystywać go tylko w takim celu. Dzięki wielu przydatnym cechom, w tym anatomii podobnej do ludzkiej, stał się doskonałym modelem do różnorodnych badań laboratoryjnych, w tym również do szeroko pojętej transplantologii. Eksperymentowanie na tkankach świńskich stało się możliwe, dzięki opracowaniu wielu modeli doświadczalnych. Wśród nich można wyróżnić modele in vivo, in vitro oraz, dzięki rozwojowi bioinformatyki, in sillico. Są one doskonałym narzędziem badawczym umożliwiającym określanie podłoża molekularnego wielu procesów zachodzących w organizmie.

Swoją pracę doktorską wykonuję w zakładzie mechanizmów działania hormonów Polskiej Akademii Nauk, gdzie badane są procesy z zakresu endokrynologii. Moje badania, mówiąc najogólniej, skupiają się na określeniu relacji zarodek-matka w danych dniach ciąży w organizmie świni na poziomie mRNA i białka. Analizy te mogę przeprowadzać, dzięki wykorzystaniu określonych modeli doświadczalnych.
Autorka w laboratorium (fot. Ż. Reliszko)

To właśnie tworzenie tych modeli podsunęło mi myśl o zastosowaniu świń w biomonitoringu. Monitoring biologiczny jest działem nauki zajmującym się monitorowaniem zmian środowiskowych. Do oceny stanu środowiska przyrodniczego wykorzystywane są różne bioindykatory (gatunki wskaźnikowe) charakteryzujące się określonymi cechami. Wśród nich można wyróżnić ściśle określone występowanie, wąski zakres tolerancji, długi cykl życiowy i wiele innych. I tak na przykład ocenę stopnia zanieczyszczenia powietrza przeprowadza się z użyciem gł. porostów, a z kolei wody poprzez określone gatunki ryb. Jednak zastanawiam się, czy takie analizy są wystarczające do efektywnej oceny faktycznego stanu środowiska. Świnia domowa nie spełnia kryteriów gatunku wskaźnikowego, jednak ma wiele innych „zalet”, dzięki którym mogłaby stać się doskonałym narzędziem biomonitoringu.

Skoro szybki rozwój nowych technik badawczych w ostatnich latach pozwala na dosyć wierne odzwierciedlanie procesów zachodzących w organizmie, to może warto byłoby przeprowadzić pewne manipulacje na organizmach świńskich, tak aby stały się przydatnymi bioindykatorami w monitorowaniu stopnia zanieczyszczenia środowiska. Może początkowo warto byłoby przeprowadzić kilka badań in vitro, aby sprawdzić jak komórki pochodzenia świńskiego reagują na określoną grupę związków, zaliczanych do szkodliwych. Zachowanie się komórek można obserwować stosując nowoczesne mikroskopy, takie jak np. mikroskop odwrócony z fluorescencją i mikromanipulatorami służący do obserwacji i analizy fluorescencyjnej komórek somatycznych i gamet. Idąc myślą dalej, można by spróbować określić grupę genów, na które określony czynnik miałby największy wpływ. Ekspresję takich genów można badać stosując np. niezwykle szybką, wydajną i powtarzalną metodę analizy kwasów nukleinowych w czasie rzeczywistym - Real-time PCR. W dalszym etapie warto byłoby spróbować odnieść uzyskane wyniki do badań in vivo. A gdyby skomplikować nieco sprawę i wprowadzić do organizmu zwierzęcia określony gen wrażliwy na konkretne związki, wchodzące w skład zanieczyszczeń charakterystycznych dla danego terenu, a następnie w określonych odstępach czasu pobierać próbki i porównywać ekspresję tego genu, to czy takie wyniki nie odzwierciedlałyby w dużym stopniu rzeczywistości? Sądzę, że takie rozwiązanie byłoby niezwykle ciekawe. Oczywiście wszystkie uzyskane wyniki na poziomie ekspresji genu warto porównać z poziomem białka. Jedną z najbardziej powszechnych i dostępnych metod badania białek jest technika western blot. Metoda ta pozwala na skuteczną identyfikację i ocenę ilości białka w określonych komórkach.

To tylko jeden z wielu przykładów, w jaki sposób świnię można wykorzystać w różnorodnych badaniach. Tak więc, zanim nazwiemy kogoś „świnią” zastanówmy się czy bycie nią i poświęcanie się dla dobra ludzkości (właśnie w taki sposób na to patrzę) nie jest powodem do dumy.

Magdalena Szymańska 
studentka studiów doktoranckich
Zakład Mechanizmów Działania Hormonów Instytut Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN Olsztyn

Wydział Biologii w uniwersyteckiej kronice roku 2012



Telewizja Kortowo przygotowała filmowe podsumowanie uniwersyteckiego roku 2012. Uniwersytet jest duży i wiele się w ciagu roku na mnim dzieje. Ale i tak, choć mały, Wydział Biologii i Biotechnologii jest widoczny. Kto zgadnie ile razy pojawia się w filmowym kadrze?