To co robię poniekąd stawia mnie w roli wiedźmy, laboratoryjnej wiedźmy. Dlaczego studentka biotechnologii miałaby być nazwana wiedźmą? Chodzi oczywiście o historyczną analogię i dowcip słowny. Ale po kolei.
Cud Natury, Zielone Płuca Polski, Kraina Tysiąca Jezior, to tylko niektóre z nazw terenów Warmii i Mazur - terenów w jakimś stopniu „magicznych” (magicznych w sensie romantyzmu uroków prowincji a nie magii), spowitych melancholijną mgłą, przesiąkniętych zapachem mrocznych lasów, które skrywają pradawne tajemnice…
Pola, łąki, moczary osnute są romantyzmem i nostalgią. Drzewa, szumiąc delikatnie szepczą legendy, które niosą w dal fale głębokich jezior. Znane są podania o kłobukach i czarownicach, o miłości i zemście. Jeden z takich przekazów zaciekawił mnie i sprowokował do rozważań nad właściwościami roślin, które wykorzystywano w tutejszym ziołolecznictwie na całe wieki przed moimi narodzinami i zanim narodziła się biotechnologia, na długo przed gwałtownym rozwojem przemysłowym i technologicznym, a co za tym idzie również farmaceutycznym i kosmetologicznym. Opowieścią tą była „Mazurska baśń o miłości i zgodzie”, w której staruszka-zielarka udziela pomocy zakochanym, którzy nie mogą się pobrać ze względu na sprzeciw ze strony obu rodzin. Moją uwagę przykuły fragmenty wypowiedzi bohaterów, w których mowa jest o ziołach:
„Moja ukochana też mi wierności dochowała. Też mieszka samotnie w puszczy, zbiera i suszy zioła. Leczy chorych naparami z ziół, zna zaklęcia przywracające zdrowie. Taki już nasz los."
„Opodal nich zbierała staruszka te zioła, co tylko przy pełni księżyca winny być zrywane.”
„Weź te zioła, Kasiu, uwarz z nich napój i podziel go na połowy. A kiedy słońce chylić się będzie ku zachodowi stańcie Kasiu i Pieszku na obu brzegach jeziora. A wypiwszy napar z ziół wyciągnijcie do siebie ręce. Może wreszcie ludzie zrozumieją, czego i mi i wam potrzeba."
Z przytoczonych przeze mnie fragmentów wynika, że na terenach Warmii i Mazur rosną rośliny o wyjątkowych właściwościach leczniczych, znane starszym ludziom, zielarzom, znachorom, wiedza o nich przekazywana niegdyś z pokolenia na pokolenie w postaci legend właśnie, przetrwała po dziś dzień w postaci leków i kremów powszechnie dostępnych w aptekach i drogeriach. Zioła te same ale już nie gusła lecz biotechnologia. Fakt, że rośliny odgrywają istotną rolę w wielu opowieściach i podaniach ludowych, sugeruje, że od dawna wiedziano, że rośliny leczą, pielęgnują urodę, ratują życie jak i je odbierają. Niezrozumienie otaczającego świata, nieznajomość procesów przyrodnicznych i zjawisk fizjologicznych naszego organizmu, powodowało, że nie wszyscy ludzie potrafili skupić się wyłącznie na efektach ziołolecznictwa, bali się nieznanej siły. Obecnie poznano istotę działania związków występujących w roślinach, nazwano je, uszeregowano, nikt nie doszukuje się w nich czarnej magii, zła, dawno zniknął strach i tym samym zanikła potrzeba tworzenia podań o magii, szaleństwie i tajemniczych uzdrowieniach, jako sposobu radzenia sobie z lękiem. Nauka poprzez nieustanne poznawanie i opis, poprzez oswojenie natury pozwoliła nam zrozumieć tajemne siły tkwiące w roślinach.
Pustelnicy, ludzie lasu, zielarki, wiedźmy (wiedźma, tzn. „ta co wie”) poniekąd zapoczątkowali ten proces poznawczy. Skoro wiedźmą jest ta co wie, to i ja na studiach staję się wiedźmą – wiem coraz więcej. W tym sensie jestem laboratoryjną wiedźmą.
Obecnie tajemnice roślin są stale odkrywane przez zespoły naukowców i badaczy. Dawny lęk ustąpił ciekawości i chęci wykorzystania roślinnych darów Warmii i Mazur do produkcji leków i kosmetyków. Tajemnic jest coraz mniej, rozwiązując je, nie wolno zapomnieć o otoczeniu troskliwą opieką roślin z nich odartych, aby przyszłe pokolenia nie zatraciły związku z naturą, z jej tańcem życia i śmierci, a potrafiły dobrze wykorzystać jej owoce , nie naruszając ekosystemu, nie przyczyniając się do niszczenia stanowisk roślin leczniczych, jak to miało miejsce w przypadku arniki górskiej (łac. Arnica montana), która obecnie znajduje się pod ścisłą ochroną gatunkową. Wykazuje ona działanie przeciwzakrzepowe, przeciwobrzękowe, immunostymulujące oraz bakterio- i fungistatyczne. W tym sensie ochrona różnorodności biologicznej idzie w parze z potrzebami biotechnologicznymi i potrzebami przemysły farmaceutycznego.
W swojej pracy licencjackiej chciałabym przedstawić właściwości wybranych roślin leczniczych terenów Warmii i Mazur, które znalazły zastosowanie przy produkcji leków, kosmetyków i zwrócić uwagę na możliwości ochrony gatunkowej tych roślin, takich jak: hodowle in vitro, czy konieczność tworzenia instytucji podobnych norweskiemu Globalnemu Bankowi Nasion, angielskiemu Millenium Seed Bank czy polskiemu Bankowi Genów Kostrzyca, ze specjalnym przeznaczeniem dla roślin leczniczych Warmii i Mazur w celu zachowania równowagi środowiska, piękna krajobrazu i wiedzy, która jest niezbędna do rozwoju biotechnologii w sposób odpowiedzialny, mądry i zrównoważony.
Współczesna wiedźma nie jest starą, brzydką kobietą z kurzajkami i nie lata na miotle. Jest wykształconą osobą w białym fartuchu i uwija się w czystym laboratorium. Ochrona zasobów przyrody i ochrona bioróżnorodności nie jest fanaberią rozwydrzonej młodzieży czy szaleńców z lasu. W dużym stopniu wynika z potrzeb gospodarki opartej na wiedzy, w tym także z potrzeb przemysłu farmaceutycznego i kosmetycznego. Jeszcze dużo nie wiemy co kryją w sobie rośliny zielne.
Oliwia Sokołowska (studentka biotechnologii)
(fot. S. Czachorowski, Oliwia Sokołowska)
Nieoficjalna i bardziej swobodna w przekazie strona wydziałowa, z relacjami z badań naukowych, zajęć dydaktycznych, spotkań nieformalnych i dyskusji. Jednym słowem "o życiu" (biologia zobowiązuje) we wszelkich jego uniwersyteckich a nawet biotechnologicznych przejawach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz