poniedziałek, 8 lutego 2016

Czy rozrywka może kształcić? Podsumowanie biologicznego Escape Room’u (Noc Biologów 2016)

Podczas V edycji festiwalu nauki Noc Biologów 2016 odbyła się pierwsza próba stworzenia naukowo-dydaktycznej wersji Escape Room’u pod nazwą BIOlogic Escape. Tego pionierskiego wyzwania podjęłam się całkowicie samodzielnie, jako jego pomysłodawca, wizjoner i realizator od początku do samego końca. Na całe szczęście otrzymałam kredyt zaufania i tak zwaną „wolną rękę”, która jak wiadomo wszystkim indywidualistom – bywa laurem jak i przede wszystkim niezłym wyzwaniem.

Sam pierwotny zaczyn tego typu gier miał miejsce 28 lat temu, bazował wtedy jedynie na tekście wyświetlonym na komputerowym monitorze, zawierającym opis miejsca i szereg zagadek prowadzących do „uwolnienia”. Wspólna koncepcja Escape Room’ów jest zawsze zbliżona. Chodzi o rozwiązanie przygotowanych zagadek, przejście wszystkich etapów, by finalnie wydostać się z zamkniętego pomieszczenia, zdobywając „escape key”. Taka formuła może kojarzyć się ze znanymi programami rozrywkowymi, w których najważniejsze było zdobywanie kluczy, jak we francuskim Fort Boyard. Teleturniej ten możemy kojarzyć z TVP, która wyświetlała edycję polską na przestrzeni 2008 i 2009 roku. W walce o skarbiec walczyły kilkuosobowe drużyny, korzystając z wielu wskazówek i realizując poszczególne misje. Teleturniej wzbogacały swym udziałem gwiazdy filmowe, muzyczne i showbiznesowe, m.in. Katarzyna Glinka, Aleksandra Szwed, Robert Gonera, Conrado Moreno, Beata Sadowska, Janusz Weiss, Piotr Cugowski.

W ramach ewoluowania takiej rozrywki od typu „point and click”, rozkwitały oprawy graficzne oraz layout stron, rozbudowywał się zasób tematyczny, odpowiadając na narastające zainteresowanie oraz aktualne trendy. Prawdziwa eskalacja gry nastąpiła w momencie, gdy z pulpitów laptopów, tabletów i smartfonów,  przeniosła się do realnych pomieszczeń stając się pokojami ucieczki, w których działa nie tylko wyobraźnia, ale i autentyczna klaustrofobiczna wizja prawdziwego uwięzienia. Miało to miejsce w Japonii, skąd moda szybko przeniosła się na podbój całego świata, zahaczając w końcu w 2013 r. o Polskę,  a konkretnie Wrocław (Let Me Out zlokalizowany przy ulicy Odrzańskiej). Ze względu na bardzo euforyczne przyjęcie i ogromną atrakcyjność tego typu przedsięwzięcia, biznes „pokojowy” wciąż rozkwita. Ugruntowały się pewne normy dotyczące pokojów ucieczki. Jeden ośrodek escape’owy mieści średnio od 2 do 5 pokojów o odmiennej tematyce i poziomie trudności (na ogół skala przyjmuje 6-stopniową trudność). Rozrywka zaplanowana jest na konkretny czas (najczęściej około 60 minut), zadedykowana dla niewielkich grup osób głodnych nowych doświadczeń (na ogół dla 2-6 osób), za które to trzeba zapłacić (w zależności od miejsca, liczby osób i dnia tygodnia od 100 do 200 zł). Rozgrywki bazują na różnego typu łamigłówkach i elementach, najważniejszy jest główny przyświecający temat i klimat towarzyszący zabawie. O to dba odpowiednia oprawa wizualna, dźwiękowa, rekwizyty oraz scenariusz, który w ramach intensyfikacji popytu na rozrywkowy eskapizm stał się szalenie lukratywnym produktem. Ze względu na falowe przewijanie się coraz to nowych grup przez poszczególne pokoje, zaistniała potrzeba udoskonalania ich, modernizowania i tworzenia nowych, adekwatnych do bieżącego zapotrzebowania. Tematy scenariuszy korelują często albo z kultowymi motywami (zombie, wampiry, rycerze, Indianie, Sherlock Holmes, Agatha Christie, „Powrót do przeszłości”) albo z topowymi („Gra o tron”, „Piła”, „Call of Duty”).  Stąd też obecnie za scenariusz do Escape Room’u ich twórcy mogą zgarnąć od 3 000 do 5 000 zł, muszą jednak nadążać za intensywnie dynamicznym rynkiem, gdzie nawet pod zdawałoby się oklepanymi i typowymi tematami Escape Room’ów (więzienie, szpital, laboratorium, porwanie, opuszczony budynek, etc.) musi kryć się coś nowego i niepowtarzalnego. Scenariusz taki wraz ze wszystkimi jego komponentami  patronuje pokojowi przez konkretny czas (np. miesiąc), czyli tak długo jak przewinie się przez niego spora grupa chętnych. A tych, jak na razie, nie brakuje. Do Escape Room’ów chadzają nie tylko amatorzy urozmaiconej gry zespołowej, bywają one także miejscem zorganizowanych imprez na okazje urodzin, wieczorów kawalerskich/panieńskich, jubileuszy.

Edukacyjny potencjał Escape Room’ów nietrudno odnaleźć; wykorzystano go już na początku funkcjonowania realnych wcieleń tej gry w Hong Kongu, podczas zajęć organizowanych dla młodzieży uczęszczającej do szkół średnich. Jednak oprócz sprawdzenia sprytu, wiedzy w zakresie ulubionej gry komputerowej, filmu czy pasji (wampirologów przecież nie brakuje ;) ), w tej aktywności poszukuje się głównie relaksu i frajdy. Pokusiłam się więc o przearanżowanie koncepcji na okoliczność wydarzenia, którego celem jest propagowanie nauki i jej bliskości w życiu każdego z nas. Napisałam scenariusz naukowo-dydaktycznego Escape Room’u i zaprosiłam do niego młodzież oraz dorosłych, z zastrzeżeniem granicy wieku powyżej lat 13. BIOlogic Escape, bo tak nazwałam ten pokój, znajdował się w wydzielonej sali ćwiczeniowej, której drzwi były przepisowo zamykane po wejściu każdej z grup i – oczywiście – otwierane, gdy grupa pomyślnie przeszła całą atrakcję. Głównym przyświecającym wątkiem BIOlogic Escape była osoba agenta 007 Jamesa Bonda. Przybył on na miejsce przed zwiedzającymi, pozostawiając serię łamigłówek i rebusów, których kolejne hasła łączyły się w odpowiedź na pytania ostateczne,  pozwalające na zdobycie klucza wyjścia. Brzmiały one: „Co chciał przekazać James Bond? Jaką rolę pełni w służbie Królowej?”. Mając na względzie pewnie swą liczbę szeregową, Bond zostawił 7 etapów do przejścia, którym towarzyszyła oprawa audio-wizualna. Poszczególne etapy różniły się poziomem trudności, począwszy od najłatwiejszego, który nawiązywał do wiedzy powszechnej, czerpiąc z codziennych czynności/zjawisk, skończywszy na skomplikowanym wykorzystywaniu umiejętności zaangażowanych przyrodników. Każdy etap wiązał się z innym rodzajem kodowania haseł, zainteresowani musieli szukać „Szyfru Bonda”, spisywać cyferki, literki i składać je w logicznie brzmiący ciąg wyrazów. Jeden z etapów był zawoalowany pod odpowiednim zdjęciem, inny prowadził do jednej z kilku rozłożonych map. Ostatnim krokiem było wskazanie „Wyboru Bonda”, pod którym tkwił najprostszy rebus – dający siódme hasło, będące jednocześnie wyrazem ulgi, że tyle się dotychczas udało jak i grozy, że to już koniec podpowiedzi J Krzyżówki, łamigłówki, pytania podchwytliwe i sugestywne, rebusy, zagadki dźwiękowe i liczne podpowiedzi – te przewijały się cały czas pod postacią wystawionych przedmiotów, laminowanych kart, zdjęć, slajdów. To wszystko ułożyło się w niezapomnianą przygodę, uwieńczoną ogromną satysfakcją i uhonorowaną pamiątkowym dyplomem. Istotną rolę odgrywa tu mistrz ceremonii – w tym wypadku ja – osoba, która przy każdym pytaniu (nie tylko tym, które sprawia kłopot) służy opowieściami, historiami, ciekawostkami – krótko mówiąc edukuje. W obliczu tego uzyskujemy połączenie nauczania, gry zespołowej, umiejętności współpracy, rozwoju logicznego myślenia, niejednokrotnie cwanej kombinatoryki, ciekawości świata i poznania wielu naukowych tajemnic. Bo o naukę przecież tu chodziło, cała oprawa opiewała bowiem na wiedzy z zakresu nauk przyrodniczych.

Otrzymałam mnóstwo wiadomości z zapytaniem czy będzie jeszcze szansa dostania się na mój BIOlogic Escape. Ze względu na to, iż taki powrót planuję, między innymi dla wielu grup, które nie miały szczęścia dostać się do niego podczas Nocy Biologów 2016 (pomimo że i tak przyjęłam ich więcej niż zakładał harmonogram), postanowiłam nie zdradzić głównej idei przyświecającej scenariuszowi. W istocie jestem ukontentowana pozytywnym przyjęciem i aprobatą tych, którzy biologicznemu pokojowi sprostali, cieszy mnie ogromne zainteresowanie tego rodzaju innowacją w nauce i zabawie oraz fakt, że temat nie ucichł po wydarzeniu.

Mam nadzieję na kontynuację zamysłu zarówno w tej – wciąż rozwijanej przeze mnie – oprawie, jak i nowych, udoskonalanych odsłonach. Na każdą niezmiennie zapraszam

Angelika Maria Gomolińska



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz