niedziela, 17 listopada 2013

Ucho szympansa czyli co jedzą studenci

(Uszak bzowy, fot. Kazimierz Nóżka, Nadleśnictwo Baligród)
Krótki artykulik o uszaku bzowym (przeczytaj: Ucho na bzie a sprawa Judasza i chińskiej restauracji) sprowokował ciekawą wymianę wspomnień absolwentów biologii na Facebooku. Co jedzą studenci, zaopatrzeni w wiedzę z różnych zajęć, w tym przypadku mikologii? Jedzą to, co wydaje się niejadalne. I przeraża innych.

Hirundo Rustica:  Z uchem bzowym pamiętam historię z czasów studiów. Przyniosłam takowe (sztuk 2) na stancję, zostawiłam w kuchni i rozbijając w misce 2 jajka zaproponowałam koleżance, że zrobię jej pyszną jajecznicę. Monika F. zapytała, co ja znowu przytachałam z "tej biologii", a ja jej mówię, że uszy szympansa i że to rarytas z jajkami. Ona spojrzała, głową pomachała i wyszła. Jajecznicy nie spróbowała.... to były duże uszy bzowe. Makabryzmu całej historii nadaje fakt, że uszy zostały zdobyte na zajęciach z mikologii tuż obok zakładu pogrzebowego za strażą pożarną przy placu Roosvelta w Olsztynie.
Lukasz Zebrowski: lepsze rosły w parku w Pozortach.  Smaczne grzyby.

Z literatury wnioskować można, że uszak bzowy jest rzadkim gatunkiem w Polsce Północno-Wschodniej. Z relacji studentów wynika jednak, że łatwo go znaleźć, przynajmniej w Olsztynie.

Ja ze swoich studiów pamiętam, że jedliśmy ślimaki winniczki oraz podpłomyki, robione ukradkiem na zajęciach z fizjologii roślin.

No właśnie, a co teraz jedzą studenci Wydziału Biologii i Biotechnologii, zaopatrzeni w wiedzę, wyniesioną z zajęć?

Stanisław Czachorowski

2 komentarze:

  1. :)
    A drugą z historii kulinarnych z czasów studiów, to pamiętam, ale już na zajęciach prowadzonych w Zielonej Szkole w Perkozie. Dzień był dżdżysty i dzieciaki tak się jakoś nie chętnie brały do zajęć z badania czystości wody. Na koniec zaproponowałam łowienie owadów. Ożywieni słuchacze chętnie zabrali się do pracy. Połowili, przynieśli na tackach do sali. A tam po obejrzeniu okazów otrzymali ode mnie ciekawą obietnicę - że "dziś na kolację popróbujecie w nagrodę jakoż smakują te ;;robaczki;;".
    Na kolację stawili się sami chłopcy, w dodatku w niepełnym składzie. Oczywiście po zapoznaniu się z faktem, że żartowałam - zeszła się reszta grupy. No cóż, od tamtej pory wiem, że jestem niezła w te klocki, bo wiele osób zawierza mi na słowo, nawet gdy plotę głupoty (wiem, wiem, że akurat owady i ich spożywanie to żadna głupota, ale to, żebym ich na Zielonej Szkole nimi raczyła - i owszem!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chruściki smakują.... ale te wypiekane inaczej zwane faworkami :).

    OdpowiedzUsuń