czwartek, 8 maja 2025

Bułka Bartek i Zielona Rewolucja

 

W małej piekarni „U Pana Stefana”, na pachnącej półce, wśród świeżych wypieków, leżała bułka Bartek. Nie była to zwykła bułka. Bartek był ciekawski, wrażliwy i miał jedną wielką troskę: martwił się o Ziemię.

 

Codziennie przez szybę obserwował świat. Widział plastikowe butelki dryfujące w pobliskim strumyku, dzieci rzucające papierki na trawnik, a dorosłych, którzy spalali śmieci w ogrodzie, jakby to było coś całkiem normalnego.

 

Pewnego dnia Bartek podjął decyzję: nie może dłużej leżeć bezczynnie. Zsunął się z półki, przeturlał przez drzwi i ruszył w stronę parku. Tam spotkał dzieci bawiące się obok śmietnika pełnego nieposegregowanych odpadów.

 

— „Cześć!” — zawołał Bartek, podskakując. — „Czy wiecie, że to, co robicie, szkodzi naszej planecie?”

Dzieci zaczęły się śmiać.

 

— „Czemu niby mielibyśmy cię słuchać, bułko? Co ty możesz wiedzieć?”

 

Bartek westchnął, ale nie dał się zbyć. Mówił dalej:

 

— „Wiecie, że każdego roku do oceanów trafia ponad 11 milionów ton plastiku? To tak, jakby co minutę cała śmieciarka wysypywała się do morza. Przez to umierają delfiny, ptaki i żółwie.”

 

Dzieci spoważniały.

 

— „A co z naszym miastem?” — zapytała nieśmiało dziewczynka w zielonej czapce.

 

— „Tu też nie jest najlepiej. Powietrze w waszym mieście bywa tak zanieczyszczone, że oddychanie jest jak wypalenie kilku papierosów dziennie. A spalanie liści i plastiku? To trucizna — dla was i dla przyrody.”

 

— „Ale co możemy zrobić?” — zapytał chłopiec z patykiem w ręku.

Zanim Bartek zdążył odpowiedzieć, zza drzewa wyszedł starszy chłopiec. Miał słuchawki na uszach i plastikową butelkę w ręku, którą właśnie miał rzucić w krzaki.

 

— „Serio? Bułka będzie wam mówić, jak żyć?” — zaśmiał się szyderczo. — „Co, zaraz banan zacznie głosić eko-kazania?”

Dzieci zamilkły. Nawet Bartek na chwilę się zatrzymał. Ale zamiast się obrazić, spojrzał spokojnie na chłopaka.

 

— „Jak masz na imię?” — zapytał.

 

— „Kamil. I nie potrzebuję moralizowania od pieczywa.”

 

— „Nie chcę cię moralizować, Kamilu. Chcę cię zapytać — czy wiesz, że plastikowa butelka, którą trzymasz, będzie się rozkładać nawet 450 lat? W tym czasie może zabić kilka zwierząt, zatruć wodę i wrócić do ciebie w postaci mikroplastiku w rybie, którą zjesz.”

 

Kamil prychnął, ale nie wyrzucił butelki.

 

Bartek mówił dalej, spokojnie:

 

— „Nie musisz robić wszystkiego. Wystarczy, że zrobisz coś. Możesz zacząć od tej jednej butelki. Wrzuć ją do odpowiedniego pojemnika, i już zrobiłeś coś dobrego.”

 

Chłopak spojrzał na butelkę, potem na kosz kilka metrów dalej. Wzruszył ramionami i... poszedł ją wyrzucić.

 

— „To nic nie zmieni” — mruknął.

 

— „Może nie dziś” — odpowiedział Bartek — „Ale jeśli jutro zrobisz to samo, a pojutrze ktoś cię naśladuje, to za rok może nie rozpoznamy tego parku.”

 

Kamil odszedł bez słowa. Ale kilka dni później wrócił. Przyniósł starą deskę i gwoździe.

 

— „Zrobię tabliczkę. Żeby ludzie wiedzieli, że to czysty teren. I żeby nie rzucali śmieci. Możesz tam być, bułko.”

 

Bartek uśmiechnął się pod chrupką skórką. Wiedział, że ta walka ma sens — nie dzięki łatwym zwycięstwom, ale właśnie dzięki tym trudnym sercom, które w końcu się otwierają.

 

Piekarz Stefan z dumą opowiadał klientom, że to jego bułka zaczęła zieloną rewolucję.

 

Burmistrz miasta zaprosił Bartka na specjalne posiedzenie, podczas którego oficjalnie wprowadzono „Plan Zielonych Działań” — więcej drzew, mniej plastiku, edukacja ekologiczna w szkołach.

 

Bartek, choć już trochę czerstwy, nie martwił się tym. Leżał sobie spokojnie w klasie ekologicznej, zasuszony i oprawiony w ramkę. Obok znajdowała się tabliczka:

 

„Jedna bułka może niewiele... ale może rozpocząć wszystko.”


Kacper Olejniczak
student biotechnologii

Do wytworzenia tego opowiadania został wykorzystany ChatGPT