piątek, 2 sierpnia 2019

Z Japonii po naukę do Polski (a konkretnie do Olsztyna)

Hydrobiologia i ochrona środowiska śródlądowego w Polsce była tematem Kursu letniego, który wspólnie w wakacje odbyli w Kortowie studenci UWM i Uniwersytetu Hokkaido w Japonii.
W dniach od 3 do 16 lipca br. na Wydziale Biologii i Biotechnologii odbywał się IV Kurs letni, w którym wzięło udział 6 studentów z Wydziału Nauk Rybackich Uniwersytetu Hokkaido (HU) oraz 4 studentów UWM. Kurs obejmował 85 godzin różnych form zajęć dydaktycznych. Każdy student uczestniczył w 18 wykładach, zajęciach praktycznych (15 godz.), mini projekcie naukowym oraz seminariach. Poza certyfikatem ukończenia studenci otrzymali 4 punkty ECTS (UWM) i 2 punkty kredytowe (HU).
Wykłady w tej edycji kursu, w kolejności prowadzili: prof. Takafumi Fujimoto, prof. Alicja Boroń, dr hab. Julita Dunalska, prof. Andrzej Ciereszko, PAN w Olsztynie, dr Izabela Jabłońska-Barna, dr hab. Stanisław Czachorowski, dr hab. Lech Kirtiklis.
Studenci zrealizowali 2 mini projekty badawcze, które miały na celu nauczenie ich wybranych technik biologii molekularnej wykorzystywanych w badaniach bioróżnorodności i funkcjonowania ryb żyjących w śródlądowych ekosystemach wodnych. Projekty prowadzili: dr Olga Jabłońska (Katedra Zoologii), mgr Aleksandra Szabelska (doktorantka) i dr hab. Lech Kirtiklis.
Tematyka kilku wykładów i mini projektów jest bezpośrednio związana z badaniami naukowymi, prowadzonymi w zespole prof. Takafumi Fujimoto (Wydział Nauk Rybacki, HU) i w zespole prof. Alicji Boroń (Katedra Zoologii, WBiB). Oba te zespoły współpracują bowiem ze sobą w zakresie taksonomii i molekularnego podłoża procesów rozrodu naturalnych mieszańców i poliploidów ryb karpiowatych i kozowatych, występujących w Euroazji. W centrum zainteresowań badaczy polskich i japońskich są zwłaszcza taksony o poliploidalnym pochodzeniu, takie jak karasie, piskorze, kozy tworzące diploidalno-poliploidalne populacje. Rzadko spotykana wśród kręgowców łatwość, z jaką tworzą one mieszańce o różnej ploidii i zróżnicowane sposoby ich rozrodu spowodowały, że są modelami w badaniach procesów hybrydyzacji i poliploidyzacji prowadzących do powstawania gatunków, czyli ewolucji.
Współpraca pomiędzy badaczami z HU, czyli prof. Katsutoshi Arai (który ją zapoczątkował w r. 2002) i prof. Takafumi Fijimoto oraz badaczami z Katedry Zoologii, UWM - prof. Alicją Boroń, dr Olgą Jabłońską, stypendystkami Japońskiego Towarzystwa Promocji Nauki, poza wspólnymi publikacjami, zaowocowała podpisaniem (w 2015 r.) porozumienia o współpracy pomiędzy UWM i Wydziałem Nauk Rybackich HU. Bezpośrednim zaś efektem tego porozumienia jest m. in. wspólny Kurs letni organizowany od r. 2016.
Cztery edycje kursu ukończyło 18 studentów HU i 18 UWM, w tym 12 z Wydziału Biologii i Biotechnologii, 4 z Wydziału Nauk o Środowisku oraz 2 z Wydziału Kształtowania Środowiska i Rolnictwa.
W realizacji kursu brali wcześniej udział także profesorowie: Yasuaki Takagi i Hisae Kasai (HU) oraz dr hab. Dorota Juchno, dr Anna Leska i doktoranci - Anna Przybył, Karolina Kowalewska z Katedry Zoologii (WBiB), a także prof. Dorota Fopp-Bayat, dr Marcin Kuciński z Katedry Ichtiologii (WNoŚ) oraz prof. Stefan Dobosz z Zakładu Hodowli Ryb Łososiowatych w Rutkach (Instytut Rybactwa Śródlądowego).
Zajęcia odbywały się w grupach mieszanych. Studenci z Japonii i z Polski współpracowali ze sobą. Podczas kursów w 2016 i 2017 r., studenci HU z pomocą studentów UWM zaprezentowali język i kulturę Japonii w trakcie Olsztyńskich Dni Nauki i Sztuki. Spotkało się to z ogromnym zainteresowaniem uczestników, zwłaszcza krótki kurs kaligrafii. Czas wolny studenci z Japonii z kolegami z Polski spędzali w podziwianym przez nich uniwersyteckim kampusie, zwiedzali Olsztyn, delektowali się polskimi potrawami, robili zakupy, itd. Stałym elementem kursu są spotkania wyjazdowe do Krakowa i Wieliczki oraz do Gdańska. Dla większości była to pierwsza wizyta w Europie oraz często pierwszy pobyt poza Japonią. W br. studenci polecieli do Krakowa samolotem, z lotniska w Szymanach, co znacznie skróciło czas podróży.
- Serdecznie dziękuję za pomoc i wsparcie władzom UWM i Wydziału Biologii i Biotechnologii. Dziękuję bardzo wszystkim studentom oraz wykonawcom zajęć dydaktycznych i pracownikom Katedry Zoologii, którzy aktywnie pomagali w realizacji kursów. Dziękuję bardzo pracownikom Fundacji „Żak” za pomoc w organizacji pobytu naszych japońskich gości. Mam nadzieję, że 4 edycje kursu znacząco przyczyniły się do promocji UWM – ocenia prof. Alicja Boroń.
Wszystkie edycje Kursu letniego „Hydrobiologia i ochrona środowiska śródlądowego” w Polsce finansował Wydział Rybacki HU oraz UWM. W roku przyszłym studenci UWM będą mogli wziąć udział w podobnym kursie letnim, dotyczącym ryb poliploidalnych, który odbędzie się na Uniwersytecie Hokkaido.
abi

czwartek, 1 sierpnia 2019

Badania nad monitoringiem kleszczy

dr hab. Małgorzata Dmitryjuk
Naukowcy z UWM na zlecenie Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Marszałkowskiego rozpoczęli badania monitoringowe kleszczy. Chcą opracować mapę zagrożenia dla naszego województwa.
O programie badawczym opowiada dr hab. Małgorzata Dmitryjuk z Katedry Biochemii na Wydziale Biologii i Biotechnologii UWM, przewodnicząca Olsztyńskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Parazytologicznego.
- Warmia i Mazury uważane są za obszar, na którym kleszczy jest szczególnie dużo a w ślad za tym dużo przypadków boreliozy. Jakie są dane naukowców na ten temat?
- Rzeczywiście, na Warmii i Mazurach występuje duży odsetek kleszczy zarażonych bakteriami Borrelia burgdorferi, czyli krętkami wywołującymi boreliozę. Z naszych badań wynika, że wśród kleszczy zdejmowanych ze zwierząt domowych oraz z dziko żyjących, głównie z saren oraz jeleni, aż 24% jest zarażonych krętkami. Z danych pochodzących z innych obszarów kraju wynika, że liczba zarażonych kleszczy stale wzrasta. Co istotne, do tej pory w naszym regionie notowaliśmy głównie zarażenia tylko przez kleszcze z gatunku Ixodes ricinus (kleszcz pospolity, kleszcz pastwiskowy), występujące najpowszechniej. Natomiast obecnie obserwujemy bardzo szybki wzrost populacji kleszczy z gatunku Dermacentor reticulatus (kleszcza łąkowego), o którym do niedawna sądzono, że atakuje wyłącznie zwierzęta. Niestety, mamy coraz więcej doniesień o ukąszeniach ludzi przez tego kleszcza. Nie ma bezpośrednich dowodów na przenoszenie przez D. reticulatus patogenów na człowieka, ale z pewnością odgrywa on dużą rolę w rozprzestrzenianiu wielu patogenów.
- Czyli nie sam kleszcz jest groźny i pokąsanie przez niego, ale to, że roznosi choroby?
- Tak, samo ukąszenie nie jest niczym groźnym, natomiast groźne są bakterie, pierwotniaki i wirusy, które kleszcz przenosi. Najgroźniejsze są bakterie wywołujące boreliozę oraz wirus wywołujący odkleszczowe zapalenie mózgu i opon mózgowych, tzw. KZM.
- Czy w jednym kleszczu mogą bytować różne wirusy i bakterie?
- Tak, zdarzają się zarażenia krzyżowe. Znamy przypadki przenoszenia przez kleszcza jednocześnie boreliozy i kleszczowego zapalenia mózgu. Bakterie B. burgdorferi żyją w jelicie kleszcza. Podczas ukąszenia zaczynają się namnażać i przemieszczać z jelita do ślinianek kleszcza. Czas od momentu wkłucia się kleszcza do zarażenia w przypadku boreliozy wynosi od 24 do 48 godzin. Dlatego tak ważne jest, aby kleszcza szybko usunąć. Niestety, groźniejsza sytuacja jest w przypadku kleszczowego zapalenia mózgu. Ten wirus bytuje w śliniankach kleszcza, czyli jesteśmy zarażani już w momencie ukąszenia. Na szczęście na tę chorobę mamy skuteczne szczepionki. Nowym, groźnym zagrożeniem dla ludzi jest anaplazmoza (HGA), czyli ludzka anaplazmoza granulocytarna, wywoływana przez bakterie Gram-ujemne Anaplasma phagocytophilum, choroba gorączkowa szczególnie groźna u osób z obniżoną odpornością.
- A jak kleszcz się zaraża bakteriami i wirusami? Od kogo?
- Od zwierząt rezerwuarowych, na przykład od psów, kotów oraz wszelkich leśnych ssaków. Krętki Borrelia spp. dla tych zwierząt nie są groźne. Zwierzę nie zarazi się od innego zwierzęcia, dochodzi do tego tylko poprzez kleszcze. Wraz ze wzrostem populacji kleszczy wzrasta liczba zwierząt rezerwuarowych i pośrednio liczba zarażonych ludzi.
- Czy zmiany klimatu, coraz cieplejsze zimy mają wpływ na wzrost liczby kleszczy?
- Tak. Mamy doniesienia z różnych krajów Europy, że wzrost średnich temperatur rocznych zwiększa populację kleszczy w środowisku. Pojawiły się też u nas nowe gatunki kleszczy, np. kleszcz Haemaphysalis concinna, zwany syberyjskim, który naturalnie zamieszkuje ciepłe rejony Europy Południowej i jest nośnikiem wielu groźnych dla ludzi i zwierząt patogenów; czy kleszcz tajgowy Ixodes persulcatus, który pojawił się we wschodniej Polsce. Oba gatunki są odpowiedzialne m.in. za przenoszenie nie występujących dotychczas u „polskich” kleszczy bakterii Borrelia miyamotoi. Mamy już potwierdzone pierwsze przypadki wystąpienia tych krętków we wschodniej części kraju.
- Czego dotyczą badania kleszczy dotowane przez Urząd Marszałkowski naszego województwa?
- Są to badania monitoringowe, prowadzone na obu wymienionych przeze mnie gatunkach kleszczy twardych, dotyczące kleszczy zarażonych czynnikami chorobotwórczymi wywołującymi boreliozę i anaplazmozę. Badamy kleszcze w poszczególnych gminach naszego województwa. Docelowo chcemy utworzyć mapę zagrożenia dla naszego województwa. W pierwszym etapie badaliśmy jesienną populację kleszczy zebranych w Olsztynie oraz wokół Giżycka, a także w gminach Gietrzwałd, Bartoszyce, Mrągowo, Olsztynek i Reszel. Aktualnie pozyskujemy kleszcze z kolejnych gmin. Większość pozyskanych pajęczaków już przebadaliśmy. Badania prowadzimy wspólnie z dr. hab. Mirosławem Michalskim z Katedry Parazytologii i Chorób Inwazyjnych Wydziału Medycyny Weterynaryjnej UWM. Badamy pajęczaki usuwane ze skóry zwierząt domowych i zwierzyny płowej. Końcowe wyniki naszych badań zostaną zamieszczone na stronie internetowej Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie. Pozwolą na podjęcie działań prewencyjnych i edukacyjnych i powinny służyć pomocą służbom sanitarno-epidemiologicznym, grupom zawodowym szczególnie narażonym (leśnicy, rolnicy, służby energetyczne) oraz lekarzom i zwykłym obywatelom naszego regionu.
- Czy można np. zlikwidować kleszcze za pomocą oprysków?
- Praktycznie to niewykonalne. Skutkowałoby bowiem wprowadzeniem do naszego otoczenia toksycznych substancji. Jedyne co możemy zrobić, to zabezpieczyć swoje ciało – zakładać odpowiednie ubranie, używać repelentów. Użycie ich tylko jednorazowo przed wyjściem z domu nie wystarczy. Repelenty działają ok. godziny – dwóch. Potem trzeba ponownie spryskać ciało, zwłaszcza odkryte jego części. Kleszcze bowiem są i będą. Gdybyśmy zlikwidowali kleszcze, kto wie, może inne groźniejsze pasożyty mogłyby się pojawić na ich miejsce?
Małgorzata Hołubowska